Jack stanął na przeciwko Elsy, widocznie czekała na jego ruch a on nie umiał zdobyć się na odwagę zaatakować jej. W końcu posłał słaby promień lodu w jej stronę, machnęła ręką a lodowe drzazgi zamieniły się w garstkę śniegu. Uderzyła z taką siłą że lód zwalił Jack'a z nóg. Podniósł się próbując zaatakować. Znowu uderzył w niego silny podmuch i popchał go w jedno z drzew.
Tył głowy pulsował niewiarygodnym bólem, miał półprzymkniętę powieki ale widział że Elsa zbliża się do niego unosząc lodowy topór. Nie miał siły nawet uniknąć ciosu, ale przed nim pojawił się North blokując szpadą atak Elsy.
-Wszystko dobrze?- usłyszał dzwięczny kobiecy głos, ktoś położył mu rękę na czole.
Otworzył delikatnie oczy i zobaczył coś pięknego. Dziewczynę, miała czarne jak węgięl włosy opadające na plecy naprawdę piękne rysy, była opalona na jasny brąz a jej oczy błyszczały dzikością (Pocachontas)
-To chyba wtrząs mózgu- powiedziała druga dziewczyna z francuskim akcentem.
Również oszałamiająco piękna (Bella z pięknej i besti).
-O mój boże Jack, wszystko okej?- zapytała Roszpunka kładąc mu ręce na policzkach.-Jack odezwij się do cholery!
-Żyję- mruknął Jack, siadając prosto- Co się dzieję?
Roszpunka zamiast odpowiedzieć popatrzyła się na pole bitwy i pobiegła w tamtą stronę. Niedaleko jakiś chłopak w greckiej zbroi (Herkules), ciął dementorów i koszmary szpadą z zabójczą szybkością. Jakiś, nie wiedział czy to człowiek, był niski, miał potężne łapy i wielki garb (Qwasimodo z Dzwonnik z Notre Dame), walił potężnymi łapami w przeciwników. Jakiś młodzieniec biegł w stronę dementorów, w skoku zamienił się w włochatą bestię rzucając się na nich z pazurami (Adam czyli bestia, z Pięknej i Besti)
-Kim oni są?- zapytał Jack.
-Inne duszki przyszły wam z pomocą- wytłumaczyła Pocachontas.
Trzeba im pomóc, wział kij i w ciągu sekundy zamroził trzy koszmary.
-Inne duszki przyszły wam z pomocą- wytłumaczyła Pocachontas.
Trzeba im pomóc, wział kij i w ciągu sekundy zamroził trzy koszmary.
******
Roszpunka biegła w stronę Mroka, zaczęła już śpiewać pieśń. Część jej włosów walnęła go w pierś i upadł na ziemie, inna owinęła mu się wokół gardła.
-Cofnij wojska!- rozkazała mu.-Już!
Mrok patrzył na nią z strachem w oczach, ale zaraz na jego twarzy wstąpił uśmiech, uniósł miecz, Roszpunka schowała się prze ciosem, ale to nie w nią celował tylko jej włosy.
Uciął je tuż przy głowie, złote pukle opadły na ziemię i zaczęły zmieniać barwę na brąz.
Wszyscy stanęli w miejscu, wojska Mroka cofnęły się nieco.
Jakby Mrok chciał pokazać wszystkim co teraz zrobił.
-Roszpunko!- usłyszeli tylko jeden głos, który poniósł się echem po błoniach.
Roszpunka leżała na boku, wszystko ją bolało więc nie chciała nawet się ruszyć.
-Roszpunko- czyjaś ciepła dłoń obieła jej polliczek.
Spojrzała w górę, widziała dobrze znajomą jej twarz Juliana. Podniosła się, przejechała dłonią po jego włosach i policzku. Czyli już umarła?
-No, książe z bajki się znalazł- odparł Mrok.-Diamentowy miecz nasączony smoczą krwią umie przeciąć wszystko, nawet twoje włosy...
-Ty chrzaniony dupku!-krzyknął Julek próbując zaatakować Mroka.
Roszpunka biegła w stronę Mroka, zaczęła już śpiewać pieśń. Część jej włosów walnęła go w pierś i upadł na ziemie, inna owinęła mu się wokół gardła.
-Cofnij wojska!- rozkazała mu.-Już!
Mrok patrzył na nią z strachem w oczach, ale zaraz na jego twarzy wstąpił uśmiech, uniósł miecz, Roszpunka schowała się prze ciosem, ale to nie w nią celował tylko jej włosy.
Uciął je tuż przy głowie, złote pukle opadły na ziemię i zaczęły zmieniać barwę na brąz.
Wszyscy stanęli w miejscu, wojska Mroka cofnęły się nieco.
Jakby Mrok chciał pokazać wszystkim co teraz zrobił.
-Roszpunko!- usłyszeli tylko jeden głos, który poniósł się echem po błoniach.
Roszpunka leżała na boku, wszystko ją bolało więc nie chciała nawet się ruszyć.
-Roszpunko- czyjaś ciepła dłoń obieła jej polliczek.
Spojrzała w górę, widziała dobrze znajomą jej twarz Juliana. Podniosła się, przejechała dłonią po jego włosach i policzku. Czyli już umarła?
-No, książe z bajki się znalazł- odparł Mrok.-Diamentowy miecz nasączony smoczą krwią umie przeciąć wszystko, nawet twoje włosy...
-Ty chrzaniony dupku!-krzyknął Julek próbując zaatakować Mroka.
Grupa koszmarów zagrodziła mu drogę.
-Julian...-szępnęła z trudem Roszpunka.
Obrócił się w jej stronę i ponownie usiadł obok niej obejmując ją.
-Ej, wszystko będzie dobrze- szepnął delikatnie.
Patrzyli sobie w oczy stykając suę nosami, obydwoje płakali jak dzieci, cali zalani łzami.
*****
Elsa powoli traciła siłę w walcę, Northowi już dwa razy udało się ją skaleczyć. Uwierzcie, Elsa jednym ciosem mogła go załatwić ale jej myśli odbiegały gdzieś indziej.
Upadła na ziemię, North celował w nią szablami ale nie ośmielił się zadać ciosu. Normalnie powinna patrzeć przestaszona na ostrze ale ona tylko zwinęła się w kłębek i zaczęła płakać. Przed chwilą chciała zabić Jack'a Frosta. Po co? Żeby to ona była panią zimy. Po co? Przecież...
-Jesteś już panią zimy- powiedział North, opuścił szable.-Elso przecież nie zależy ci na tym żeby być królową, jesteś dobrym człowiekiem.
Elsa popatrzyła na niego, przed chwilą był jeszcze jej wrogiem.
-Uwierz mi, wiem czy jesteś dobra, muszę odróźniac grzeczne i niegrzeczne dzieci- odparł North schylając się nieco i patrząc na nią ojcowskim spojrzeniem.- I wiem czego pragniesz.
Wskazał na coś, Elsa natychmiast odwróciła się w tamtą stronę. Wszędzie rozpoznałaby ją, siedziała obok jakiegoś umięśnionego chłopaka z dredami (Tarzana) opatrywała mu razem z jakąś dziewczyną (June z Tarzan) ranę na piersi. Rude włosy spływały jej na plecy, miała na sobie dziewczecą zieloną sukienkę przez co wyglądała jak mała dziewczynka.
-Aniu...- tylko tyle udało się wydobyć z ust Elsy.
Chciała do niej podejść ale teraz miała inny plan. Popatrzyła na Northa i uśmiechnęła się do niego, wzieła do ręki swój topór i poszła szybkim krokiem w stronę Mroka. Dementorzy i koszmary nie zatrzymywały jej, nadal widziały w niej sojusznika.
-Mrok!- krzyknęła Elsa, trzymając mu pod brodą lodowy topór.-Cofnij wojska!
-Elso, moja droga...-zaczął.
-Cicho bądź! Moja siostra też jest duchem! Wiedziałeś o tym!- krzyknęła Elsa.- Robiłeś wszystko żebym do ciebie dołączyła! Nasz układ zerwany!
Obok nich w ziemi pojawiła się dziura i wyskoczył z nich zając z grubką nastolatków w tym Rose. Tej oczy zapłonęły gdy zobaczyła Mroka, niewiele myśląc podniosła miecz nasączony smoczą krwią i razem z Elsą trzymały mu ostrza pod brodą.
Sophie pogrzebała w kieszeniach szukając chociażby scyzoryka, natrafiła ręką tylko na garść drobniaków i paczki dropsów. Ktoś podał jej coś do ręki, poczuła zimno i w swojej dłoni zobaczyła śnieżkę.
Sophie popatrzyła na tego kogoś, Jammie uśmiechał się do niej, makijaż Frankie Steina rozmazał mu się nieco, po wardze i z nosa ciekła mu krew.
Naciągnęła swój rękach i przejechała nim po twarzy brata, materiał wsiąknął krew. Nie wiedziała dlaczego, Sophie, zawsze cwana wybuchła płaczem i rzuciła się na szyję brata.
-Hej braciszku- szępnęła, Jammie przytulił mocniej jej drobne ramionka.
Na twarzy Mroka zagościł cwany uśmieszek i po prostu zniknął. Pojawił się za to za to za Sophie i Jammie'm.
-Urocze...- szepnął Mrok, Jammie cofnął się trzymając pod rękę Sophie.-Wasze światła właśnie gasną. Jak to było... póki ostatnie dziecko będzie wierzyć zawsze będą istnieć marzenia?- zwrócił się do strażników, ostatnie słowa wypowiedział z największą pogardą.
North zrobił coś nie przemyślanego, rzucił szpadą w Mroka, ostrze lekko rozcieło mu ramię.
-Podnieś tylko na nich rękę- zagroził North ruszając do ataku z drugą szpadą.
Piasek go wyprzedził uderzył jednym z piaskowych biczy w niego. Strażnicy wyglądali jakby opadali z sił, Mrok nie kłamał, światła gasły.
-Julek...- szepnęła Roszpunka.
Leżała mu na kolanach i patrzyła na niego z dołu, nie dała rady wstać. Julian schylił się do niej, ich usta złączyły się. Całował ją delikatnie, jakby bał się że jest jak lalka z porcelany, która w każdej chwili może się zbić.
Tęczowe światło rozbłysło nad nimi, nie widzieli tego zbyt zajęci sobą.
Jammie przytulił Sophie głaszcząc jej długie blond włosy, światło rozbłysło nad nimi. Ben, Lizzy, Robert, Alex i Kapucha obejmnęli się razem z nimi ramionami. Słup światła nad nimi powiększył się.
Jack popatrzył się na resztę, owa piękna dzikuska (Pocachontas), podbiegła do blondwłosego mężczyzny (Josh Smitch z Pocachontas) całując go. Nad nimi także rozbrysło światło.
Garbaty człowieczek (Qwasimodo-Dzwonnik z Notre Dam) podbiegł do czarnowłosej kobiety (Esmeraldy z dzwonnik z Notre Dam) i mężczyzny w zbroi (Ferbus z dzwonnik z Notre Dam) przytulił ich wielkimi łapami.
Nad resztą też rozbrysły światła, trzeba było zamknąć oczy żeby nie oślepiały. Dementorzy i koszmary zamieniały się w garski pyłu.
Jack zobaczył że tylko on i Merida samotnie przyglądają się wszystkiemu, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się natychmiast rzuciła mu się na szyję.
-Nie!- krzyknął Mrok.-Nie! Nie!
Zaczął jakby zapadać się pod ziemię.
Jack wypuścił Meridę z objęć.
-To mamy spokój na kilka stuleci- powiedział North.
-Czy ostatnio też tak nie mówiłeś?- zapytał z przekąsem Jack.
North zaśmiał się pod nosem.
-A kto to wie?!- zawołał North.- I tak zawsze wygrywamy!
*****
Hejka! Muszę wam powiedzieć że mam trzy powody do szczęścia :)
1. Nie mam żadnego zagrożenia na półrocze ;p
2. Pisałam ten rozdział dwie godziny, zapomniałam zapisać i BUUM! usunął się. Normalnie walnełabym laptopem o ściane xd
Ja już po prostu nie mogłam się pogodzić że to już prawie koniec, wiec fajnie było jeszcze trochę popracować nad przed przed ostatnim rozdziałem.
3. Mam pomysł na nowy ff!
Zna ktoś tą teorie że Tarzan to zaginiomy brat Elsy i Anny?
No to w takim razie, krótko opowiem. Rodzice Elsy i Anny zginęli w katastrofie morskiej... Ale nie, uratowali się i rozbili się na wybrzerzach Afryki gdzie wychowali swojego synka- Tarzan, jednak niedługo potem zostali zamordowani przez dzikiego kota. Tarzana przygarnęły goryle, potem poznał June, jego wielką miłość, uratowali stado goryli i zamieszkali w dżungli.
Jednak w Arendell jest kryzys gospodarczy, Elsa i Anna postanowiły odwiedzić wykupioną kolonie w Afryce... Reszte się przekonacie. Za niedługo stworze nowego bloga gdzie będzie właśnie to ff.
Tak wiem że w tej teori wiele się nie zgadza ale to jest fanFICTION, fikcja, fikcja :p
Mam nadzieje że wam się spodoba
O! I nie myślcie sobie że to już koniec... Jeszcze dwa raczej entuzjastyczne rozdziały, więc będziecie musieli się jeszcze trochę ze mną pomęczyć :D
-Elso, moja droga...-zaczął.
-Cicho bądź! Moja siostra też jest duchem! Wiedziałeś o tym!- krzyknęła Elsa.- Robiłeś wszystko żebym do ciebie dołączyła! Nasz układ zerwany!
Obok nich w ziemi pojawiła się dziura i wyskoczył z nich zając z grubką nastolatków w tym Rose. Tej oczy zapłonęły gdy zobaczyła Mroka, niewiele myśląc podniosła miecz nasączony smoczą krwią i razem z Elsą trzymały mu ostrza pod brodą.
Sophie pogrzebała w kieszeniach szukając chociażby scyzoryka, natrafiła ręką tylko na garść drobniaków i paczki dropsów. Ktoś podał jej coś do ręki, poczuła zimno i w swojej dłoni zobaczyła śnieżkę.
Sophie popatrzyła na tego kogoś, Jammie uśmiechał się do niej, makijaż Frankie Steina rozmazał mu się nieco, po wardze i z nosa ciekła mu krew.
Naciągnęła swój rękach i przejechała nim po twarzy brata, materiał wsiąknął krew. Nie wiedziała dlaczego, Sophie, zawsze cwana wybuchła płaczem i rzuciła się na szyję brata.
-Hej braciszku- szępnęła, Jammie przytulił mocniej jej drobne ramionka.
Na twarzy Mroka zagościł cwany uśmieszek i po prostu zniknął. Pojawił się za to za to za Sophie i Jammie'm.
-Urocze...- szepnął Mrok, Jammie cofnął się trzymając pod rękę Sophie.-Wasze światła właśnie gasną. Jak to było... póki ostatnie dziecko będzie wierzyć zawsze będą istnieć marzenia?- zwrócił się do strażników, ostatnie słowa wypowiedział z największą pogardą.
North zrobił coś nie przemyślanego, rzucił szpadą w Mroka, ostrze lekko rozcieło mu ramię.
-Podnieś tylko na nich rękę- zagroził North ruszając do ataku z drugą szpadą.
Piasek go wyprzedził uderzył jednym z piaskowych biczy w niego. Strażnicy wyglądali jakby opadali z sił, Mrok nie kłamał, światła gasły.
-Julek...- szepnęła Roszpunka.
Leżała mu na kolanach i patrzyła na niego z dołu, nie dała rady wstać. Julian schylił się do niej, ich usta złączyły się. Całował ją delikatnie, jakby bał się że jest jak lalka z porcelany, która w każdej chwili może się zbić.
Tęczowe światło rozbłysło nad nimi, nie widzieli tego zbyt zajęci sobą.
Jammie przytulił Sophie głaszcząc jej długie blond włosy, światło rozbłysło nad nimi. Ben, Lizzy, Robert, Alex i Kapucha obejmnęli się razem z nimi ramionami. Słup światła nad nimi powiększył się.
Jack popatrzył się na resztę, owa piękna dzikuska (Pocachontas), podbiegła do blondwłosego mężczyzny (Josh Smitch z Pocachontas) całując go. Nad nimi także rozbrysło światło.
Garbaty człowieczek (Qwasimodo-Dzwonnik z Notre Dam) podbiegł do czarnowłosej kobiety (Esmeraldy z dzwonnik z Notre Dam) i mężczyzny w zbroi (Ferbus z dzwonnik z Notre Dam) przytulił ich wielkimi łapami.
Nad resztą też rozbrysły światła, trzeba było zamknąć oczy żeby nie oślepiały. Dementorzy i koszmary zamieniały się w garski pyłu.
Jack zobaczył że tylko on i Merida samotnie przyglądają się wszystkiemu, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się natychmiast rzuciła mu się na szyję.
-Nie!- krzyknął Mrok.-Nie! Nie!
Zaczął jakby zapadać się pod ziemię.
Jack wypuścił Meridę z objęć.
-To mamy spokój na kilka stuleci- powiedział North.
-Czy ostatnio też tak nie mówiłeś?- zapytał z przekąsem Jack.
North zaśmiał się pod nosem.
-A kto to wie?!- zawołał North.- I tak zawsze wygrywamy!
*****
Hejka! Muszę wam powiedzieć że mam trzy powody do szczęścia :)
1. Nie mam żadnego zagrożenia na półrocze ;p
2. Pisałam ten rozdział dwie godziny, zapomniałam zapisać i BUUM! usunął się. Normalnie walnełabym laptopem o ściane xd
Ja już po prostu nie mogłam się pogodzić że to już prawie koniec, wiec fajnie było jeszcze trochę popracować nad przed przed ostatnim rozdziałem.
3. Mam pomysł na nowy ff!
Zna ktoś tą teorie że Tarzan to zaginiomy brat Elsy i Anny?
No to w takim razie, krótko opowiem. Rodzice Elsy i Anny zginęli w katastrofie morskiej... Ale nie, uratowali się i rozbili się na wybrzerzach Afryki gdzie wychowali swojego synka- Tarzan, jednak niedługo potem zostali zamordowani przez dzikiego kota. Tarzana przygarnęły goryle, potem poznał June, jego wielką miłość, uratowali stado goryli i zamieszkali w dżungli.
Jednak w Arendell jest kryzys gospodarczy, Elsa i Anna postanowiły odwiedzić wykupioną kolonie w Afryce... Reszte się przekonacie. Za niedługo stworze nowego bloga gdzie będzie właśnie to ff.
Tak wiem że w tej teori wiele się nie zgadza ale to jest fanFICTION, fikcja, fikcja :p
Mam nadzieje że wam się spodoba
O! I nie myślcie sobie że to już koniec... Jeszcze dwa raczej entuzjastyczne rozdziały, więc będziecie musieli się jeszcze trochę ze mną pomęczyć :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńYup, pierwsza :) jaram się tym jak Szczerbatek łaskotaniem xd
OdpowiedzUsuńtyyyyle akcji *,* gdy tylko zobaczyłam rozdział rzuciłam pisanie One Shoota i poleciałam czytać. Mobi było warto ^^
ją nie mogę uwierzyć że to koniec. Nope! Zabraniam! Jeśli skończysz tego bloga to tak jak by Ci bohaterowie poumierali ;c
hmme wiem że to nie ma nic z blogiem wspólnego ale pochwale się wam, że zaczęłam czytać NIEZGODNĄ :)
ych, blogspot postanowił dodać tylko początek koma sooł muszę go pisać jeszcze raz xd
to ja czekom na nn
co do drugiego bloga... Przeczytam wszystko co napiszesz :)
okiej, to Shadowek się odmeldowuje :)
wena, wena i żelków
~Shadow
Fajniuteniutki rozdziałek :3. Dlaczego się już kończy? Chlip ;(. Czekam na nexta i nowego ff ;)
OdpowiedzUsuń