sobota, 20 września 2014

8. Hogsmeage

W tym rozdziale wykorzystałam historie z ,,Hotel Transylwania" polecam tą bajkę. Bedzię też w późniejszym rozdziałach o nich mowa więc zachęcam do obejrzenia żeby lepiej zrozumieć opowiadanie.


-Gdzie idziesz?- zapytał Jack kiedy Jammie z uśmiechem wychodził z sypialni.
-Dzisiaj wyjście do Hogsmeage!- zawołał Jammie.- Nie miałeś iść gdzieś z Roszpunką i Meridą?
-Idą same, babskie spotkanie czy coś-skłamał Jack.
   Jammie wyszedł, a Jack położył się na swoje nieużywane łóżko.
    Od jego kłótni z Meridą minęło półtora tygodnia. Nikt nie wiedział o ich sprzeczce, zapewne dlatego że ani Merida ani on nie byli osobami, które dzielą się swoimi problemami.
   Jammie szedł zadowolony korytarzem, oczywiście po drodze do Hogsmeage musiał przejść przez kontrole Filcha. Stary woźny najwyraźniej robił wszystko żeby uprzykrzyć mu życie, prawie dziesięć minut sprawdzał czy jest na liście mogących odwiedzać Hogsmeage.
   Mimo tego i tak zdążył dwie minuty przed czasem znaleźć się przed trzema miotłami. Rose już tam była, trzymała ręce w kieszeniach dopasowanych Jeans'ów. Miała na sobie bluzkę na ramiączkach i zielony sweterek, który tworzył mocny kontrast z rudymi włosami.
-Cześć- zawołała radośnie machając przy tym ręką.
-Cześć, a co ty taka wesoła?- zapytał.
-Dostałam list od Nevila... no naszego opiekuna. No i zostałam kapitanem drużyny.
-Ja bym się tak nie cieszył. Skoro będziesz moim kapitanem, to będziesz musieć mnie pilnować.
-Jesteś aż tak niezdyscyplinowany?- zapytała z przekąsem Rose.
-Skąd ty wogulę bierzesz takie słowa?
-Jestem bardzo inteligentna, zapomniałeś? To idziemy gdzieś usiąść?
   Oczywiście wybrali Trzy miotły. Po kuflu piwa kremowego przeszli się po sklepach, kupując masę czekolad i słodyczy.
-Gdzie idziemy?- zapytała Rose łamiąc czekoladę i podając Jammie'mu.
-Może zrobimy sobie piknik? Trzeba zjeść to wszystko cośmy nakupili. Co prawda nie mamy kocyka ale mogę dać bluzę.
   Tu wziął się za ściąganie ubrania.
-Czekaj, czekaj- przerwała mu Rose.- Ale masz jeszcze coś pod bluzą?
-Stanik- powiedział Jammie szczerząc zęby.
   Rose parsknęła śmiechem, ale jeszcze bardziej rozbawiła ją koszulka, którą Jammie miał pod spodem z napisem ,,Kocham Nowy York", które zawsze sprzedają na straganach z pamiątkami.
-Figurkę statuły wolności dostałeś w gratisie?- zapytała.
-Nie, ale figurkę Obamy z głową na sprężynce już tak.
   Parsknęli śmiechem, doszli do małego lasku skąd było widać wrzeszczącą chatę. Jammie rozłożył swoją bluzę na którą rzucili wszystkie słodycze a sami usiedli na trawie.
-Myślałam że to czarodzieje kryją się przed mugolami, a tu duszki kryją się przed całym światem.- powiedziała Rose.
    Jammie uśmiechnął się.
-Kto wie czy ktoś nie kryje się przed duszkami- zagadnął.
-Jammie?
-Hmmm?
-Opowiedz mi coś.
   Wyglądało to trochę jak dziecko proszące mame przed zaśnięciem o opowiedzenie bajki.
-Może być o potworach?
-Potwory?
-No tak, kojarzysz Dracule?
-Tego wampira z legend?- zapytała Rose.
-To nie jest legenda, nie wiemy sami czy są dobrzy czy też źli...
-Skoro są potworami, to pewnie są źli.
-Może i tak, ale strażnicy nie będą z nimi zaczynać wojny puki są nieszkodliwi.
-Rozumiem, a co z Hrabią Darculą?
-Cóż Dracula to nie jedyny potwór. Jest jeszcze Frankestain, Mumia, Wilkołaki, Hydry, Gobliny, Zombie...
-Brzmi trochę mrocznie.
-Podobno jest jakieś miejsce gdzie potwory się zjeżdżają. North rozmawiał z Hrabią Draculą ale on boi zdradzić mu swojego miejsca.
-Nie zaatakował Northa?- zdziwiła się Rose.
-Może by to zrobił, ale były to ważne negocjacje. Chociaż sam North powiedział że ten cały Dracula wydaje się nieźle pokręcony, trochę jakby to on bał się ludzi.
-Przez ciebie to ja będe się bała, jak taki Dracula wejdzie do mojego pokoju i będzie chciał wyssać ze mnie krew?- zapytała Rose szczerząc zęby.
-To wtedy przybędę ci na ratunek, chyba że Merida będzie pierwsza.
   Rose zaśmiała się krótko i kontynuowała dyskusje.
-Dziwnie będzie się patrzeć na martwego wampira z szczałą wbitą w serce.
   Ich twarze znalazły się blisko siebie, ale mimo tego nadal kontynuowali rozmowe.
-Ja bym użył drętwoty aby uratować piękną niewiastę.-powiedział Jammie, teraz dzieliło ich nie wiecęj niż dziesięć centymetrów.
-Nie flirtuj ze mną- szepnęła Rose z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Dlaczego?- zapytał chcąc się troche podroczyć.
-Czyli robisz to celowo?- zapytała z złośliwym uśmieszkiem.
   Jammie w tym momencie czuł jej oddech na swoich wargach.
-Oczywiście że robię to specjalnie- powiedział ale już nie usłyszał odpowiedzi.
   Musnął delikatnie jej wargi, Rose zarzuciła mu ręce na szyje, przysunął ją bliżej. Położył ręke na jej policzku a drugą objął w pasie.
   To on skączył pocałunek, nie chciał kojarzyć tego spotkania wyłącznie z całowaniem się.
-Nie flirtuj ze mną- powiedział Jammie z uśmiechem.
-A nie odpowiada ci to?- zaczęła się droczyć.
-Odpowiada.
-Teraz to ty ze mną flirtujesz- odpowiedziała.
-Kiedy?
-Gorzej się ciebie słucha niż wyzwisk Meridy na Jack'a.
-Czekaj, co?-zdziwił się Jammie.
-Myślałam że wiesz-zaczęła Rose.
-Nie mam pojęcia o co chodzi- powiedział Jammie.
-Od tygodnia Merida poświęca przynajmniej godzinę na walenie mieczem w ścianę i klnąc przy tym na twojego przyjaciela- wytłumaczyła.
-Mówisz serio?
-No raczej, słyszałam coś że to najgorsza rzecz jaką duszek mógł kiedy kolwiek usłyszeć.
   Jammie przez chwile zastanowił się co mógłby jej powiedzieć.
-To musiało być coś naprawdę hamskiego, ona nie obraża się z byle jakiego powodu- stwierdził Jammie biorąc do buzi kilka przypadkowych fasolek wszystkich smaków.
   Szybko tego pożałował bo prawdopodobnie miały smak wymiocin. Przełknął je z trudem po czym zaczął kaszleć. Rose zaczęła się śmiać.
-Znasz tajemnice fasolek wszystkich smaków?- zapytała Rose.
-Tajemnice?- zapytał Jammie zjadając czekoladową żabę żeby pozbyć się smaku po fasolkach.
-No tak, spójrz na to kiwi i szpinak mają ten sam kolor, ale jednak kiwi swoim kształtem bardziej przypomina owal. Mój brat mnie tego nauczył.

   Tłumy uczniów powoli wracało do Hogsmeage, Rose i Jammie kierowali się za tymi, którzy należeli do domu Gryffindoru.
-No to do zobaczenia na treningu, jutro o siódmej- przypomniała mu.
-Co tak wcześnie pani kapitan?- zapytał Jammie.
-Wolisz o szóstej Benneth?- Rose znowu zaczęła się droczyć.
-Siódma mi odpowiada pani kapitan.
-To pa- powiedziała Rose i delikatnie pocałowała go w usta.
-To pa- odpowiedział jej uśmiechając się.
   Posłała do niego jeszcze jeden, z tych swoich pięknych uśmiechów i weszła schodami do swojego dormitorium.

   Dzięki temu że w końcu mogę zainstalować aplikacje Blogger na komórkę posty będą pojawiały się w krótszych odstępach. Kolejny rozdział już za niedługo, dziękuje za wszyskie komentarze

4 komentarze:

  1. Łojć, ale fajne :) Mi aplikacja bloggera na komie nie działa, a wszystko piszę właśnie na niej. Tego Hotelu Transylwania nie oglądałam i średnio to skumałam, ale ciul. I tak fajne ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam hotel, jest świetny!!!
    Bardzo podoba mi się rozdział :)
    Rozróżnienie fasolek. Świetny pomysł!
    Figurka Obamy z głową na sprężynce - padłam ze śmiechu :) tak samo jak przy staniku :)
    Niecierpliwie czekam na nexta :)
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Prosze napisz następny rozdział, nie należę do osób cierpliwych. Tak jak moje poprzedniczki, uśmiałam się czytając rozdział i licze że nexst będzie równie zabawny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie oglądałam hotel transylwania fajnie że ich wplączesz w to opowiadanie a będzie ten jak on miał?No ten w rudych włosach hmmmm.....NO tak Jonatan(Dżonatan)?

    OdpowiedzUsuń