wtorek, 9 września 2014

6. Misja: pozbyć się rudej żmii

   Jack szukał kogoś z kim mógłby pogadać, od wizyty na biegunie minęły trzy dni, które Jammie spędzał tylko z Rose. Wszedł w końcu na błonia, i od razu rzucił mu się w oczy długi sznur blond włosów. Pomachał Roszpunce ręką dając znak gdzie jest, i ruszył w jej stronę, uczyła się czegoś z podręcznika z transmutacji. Usiadł obok niej.
-A ty sam? Gdzie Merida i Czkawka?- zapytała zamykając książkę i wsuwając ją do swojej torby.
-Dlaczego nie pytasz o Jammie'go?- zdziwił się Jack.
    Roszpunka tylko wskazała na Jammie'go grającego w karty z Rose przy dużym dębie.
-Podobno wzieliście ją na biegun- powiedziała Roszpunka.
-Yhm- Jack nie mógł się zdobyć na powiedzenie czego innego, piorunując wzrokiem ,,Rudą żmiję''.
-Ładnie razem wyglądają- stwierdziła.
-To nieprawda, są zupełnie inni!- oburzył się Jack.- Są jak woda i ogień. Jammie lekkoduch, Weasley poważna. On dziecinny, ona jak dorosła. On nie cierpi kotów a ona y kolei jest ich miłośnikiem. On...
-Jack!- przerwała mu Roszpunka- Przestań, dlaczego się jej uczepiłeś. Do wcześniejszych dziewczyn Jammie'go nie miałeś pretensji. Zachowujesz się jak, stary, wybredny dziad!
-Porównujesz mnie do dorosłego?
-Tak, Jack. Rose to dziewczyna takie jak wszystkie.
-Ale oni do siebie wcale nie pasują!
-Jakby ci to wytłumaczyć- zastanowiła się Roszpunka przygładzając pasmo włosów.- Niebo,ziemia; noc i brzask; dźwięk, cisza; cień i blask. Harmonia, tylko razem ummieją pracować.
-Nie rozumiem- odparł Jack, kładąc się na trawie.
   Roszpunka zerwała jedną z stokrotek których było pełno na błoniach i pomachała nią Jack'owi przed nosem.
-Deszcz i słońce, chociaż tak się różnią, tylko razem potrafią stworzyć coś pięknego- powiedziała obracając kwiatek w dłoni.- Jack, w przeciwieństwie do ciebie Jammie ma krótkie życie, pozwól mu spędzić je szczęśliwie.
   Założyła torbę na ramię i ruszyła w stronę zamku.
-Czas zacząć misję rozdzielenia Jammiego od Rudej żmiji- mruknął pod nosem Jack.

Plan pierwszy
   Oszustwo, tego Jammie naprawę nienawidził, nienawidził oszukiwać, nienawidził oszustów. To Jack postanowił wykorzystać, bo rzeczą oczywistą jest to że w grze w karty można oszukiwać na wiele sposobów. Bez pytania pożyczył pelerynę niewidkę Albusa, Rose i Jammie nadal grali w karty rozmawiając bez chwili wytchnienia.
-Teraz twoja kolej- powiedział Jammie.
   Jack położył na kupce Rose, najsilniejszą kartę, króla kier, nie zorientowali się. Rose zadowolona wzięła kartę i położyła ją na reszcie.
-Wygrałam- powiedziała.
-Jak? Przecież przed chwilą już dałaś tę kartę?!- zawołał Jammie.
-Nie oszukiwałam przecież- oburzyła się Rose.
-Ty mała cwaniaro!- Jammie wstał i zaczął gonić Rose, Razem śmiali się, a kiedy w końcu ją dorwał zaczął łaskotać.
   Plan pierwszy: nieudanny


Plan drugi
   Jammie siedział w jednym z foteli, zaraz zjawiła się Rose niosiąc swojego czarnego kota.
-Wcale nie jest taki zły.- powiedziała, kładąc Jammie'mu na kolana kota.
-Jest całkiem milusi- powiedział Jammie.
    Jack siedział pod peleryną niewidką, wysunął spod peleryny kawałek kanapki z szynką i pomachał nią nad głową Jammie'go.
    Kot natychmiast wskoczył na twarz Jammie'go, w pokoju wspólnym słychać było masę przekleństw pod adresem kocura. Oderwał go od podrapanej twarzy.
    A cały plan skączył się tym że Jammie śmiał się z tego wszytkiego, a Rose zmarowało mu rany jakimś magicznym środkiem.
Plan drugi: porażka

...
Plan trzynasty
   Jack już był wykończony, przez jego próby rozejścia się Rose i Jammie jeszcze bardziej się do siebie zbliżali. Odpuścił sobie trzynasty plan z papryczką chilii, wrócił do dormitorium i rozłożył się na łóżku.
   Nie zauważył nawet Meridy siedzącej na łóżku Jammie'go, szczotkowała swoje włosy.
-To co robisz jest najpodlejszą rzeczą jaką kiedykolwiek widziałam- powiedziała, zwracając na siebie uwagę.
-Nie wiem o czym mówisz- odpowiedział sennie Jack.
-Nie myśl że nie zdam sobię sprawy że po Hogwarcie szwenda się niewidzialny gościu, poruszasz się zdecydowanie za głośno.
-Ty mnie słyszałaś?- zdziwił się Jack.
-Nie, tak naprawdę widziałam bose stopy bez właściciela- wzruszyła ramionami.
   Jack w myślach skarcił się za swoją głupotą, nie zwracał uwagi na to że peleryna była trochę za krótka.
-Przestań ich rozdzielać, bo skoro do tej pory ci się nie udało to najwyraźniej są dla siebie stworzeni- ostrzegła go Merida.
-Stworzeni? Z komedii romantycznej się urwałaś?- zapytał sennie Jack.
-Jak możesz? Doceń to że Jammie ma tylko jedno życie!- wybuchła Merida.- A ty zachowujesz się jak dupek!
-A ty za to nie mieszaj się w moje sprawy!- Jack wstał z łóżka.
-Ty nie psuj związku z Jammie'go!
-Związku?! Co ty wygadujesz? Z tą rudą żmiją!
-Nie nazywaj jej tak! Zasługuje na przyjaźń Jammie'go bardziej od ciebie!
-W przeciwieństwie do ciebie kumpluje się z nim bo jest moim przyjacielem a nie dlatego żeby był jedyną osobą która w ciebie wierzy!- Jack po sekundzie pożałował swoich słów.
   Merida nie odzywała się, patrzyła na niego, oczy zaszkliły jej się łzami ale mimo tego nie spuszczała wzroku.
-Mer, przepraszam- powiedział cicho Jack.
    Nie odpowiedziała, łzy zaczęły jej spływać po policzkach.
-Ja nie chciałem, Merido- próbował się wytłumaczyć się Jack, zrobił krok w jej stronę.
    Wyszła z pokoju, nie trzasnęła drzwiami tylko delikatnie je zamknęła. Nie wiedziała co robić, zawsze najlepiej dogadywała się z Jack'iem, jako jedyny zamiast ją pocieszać robił wszystko żeby zapominała o złych rzeczach. Ale teraz okazał się najgorszym kretynem, poszła do swojego dormitorium. Była tam Rose Weasley i Yvone Jeffey, odrabiały razem lekcje. Merida tylko podeszła do swojego łózka, wzięła kołczan, łuk i swoją suknię.
    Weszła do łazienki, ściągnęła mundurek i wsunęła na siebie sukienkę.
-Merido? Coś się dzieje?- usłyszała głos Rose za drzwi.
    Wyszła z łazienki i stanęła przed Rose.
-Nic, po prostu dowiedziałam się że niektórzy ludzie są prawdziwymi kretynami. Zabawne, nie?- powiedziała nerwowo Merida.
-Mogłabym coś zrobić?- zapytała Rose.
-Niestety nic- powiedziała uśmiechając się.- Do jutra.
    Wyszła z dormitorium bez słowa.




3 komentarze:

  1. Juhu! Nowy rozdział ^^ świetny (jak zawsze) i strasznie mnie ciekawi co Jack chciał z tą papryczką zrobić XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, aczkolwiek znalazł się błąd:
    On nie cierpi kotów a ona y kolei jest ich miłośnikiem. On...
    Powinno być:
    On nie cierpi kotów a ona Z kolei jest ich miłośnikiem. On...
    Niezły pomysł z tymi planami :)
    Nie mogę doczekać się co będzie dalej!
    Życzę weny!!! :)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta wyliczanka Punzi niebo i ziemia, noc i brzas... i tak dalej... czy to nie z Mulan? Ona tak śpiewała.... genialnie.piszesz

    OdpowiedzUsuń