Pięć lat później...
Trudno uwierzyć że Jammie Benneth tak wyrósł, miał już szesnaście lat. Jego rysy stały się dojrzalsze i równocześnie przystojniejsze, brązowe oczy jak zawsze tryskały radością. Pamiętał jak zawsze w jego szczęce brakował kilka mleczaków, kiedy to przez przypadek, lub też nie, wypadały żeby potem spocząć pod poduszką Jammie'go. Teraz jego zęby były równe i śnieżnobiałe, włosy lekko rozczochrane tak aby wyglądał lepiej. Posłał uśmiech do grupy krukonek, które zachichotały, wyszedł na błonia, w pierwszy dzień szóstego roku nic im nie zadano więc mógł spokojnie wylegiwać się na trawie.
Miał mu towarzyszyć Jack, ale on wykorzystał wolny czas żeby wpaść do North'a na ciastka. Usiadł cieniu jednego z drzew. Niedaleko na trawie siedziała rudowłosa Rose Weasley, czytała grubą książkę. Rude włosy opadały jej delikatnie falami na ramiona i plecy, te które wymykały się na policzki zostały natychmiast poprawiane przez właścicielkę.
Nie rozmawiał z nią często, właściwie Rose nie rozmawiał prawie z nikim, zajęta ciągle czytaniem i nauką. Jammie'go z rozmyśleń wyrwała Merida, która wskoczyła na jego pole widzenia.
-No hej! zawołała wesoło.
Mimo ciepłego dnia i tak miała na sobie, zieloną suknie i jak zwykle przewieszony łuk przez ramię.
-No cześć! Byłaś za Hogwartem?- zapytał Jammie.
-Tak. Obleciałam całą kulę ziemską, żadnych wojen. W dwudziestym pierwszym wieku nie mam nic do roboty- odpowiedziała Merida kładąc się obok mnie na trawie.
-Hej Czkawka!- krzyknęła do chłopaka zaczytanego w książce.- Idziesz do nas?
Czkawka rozejrzał się szukając źródła hałasu, po czym podszedł do Meridy. Jammie był chyba jedyną osobą, która kumplowała się Meridą, Roszpunką i Czkawką, także jedyną która wiedziała kim naprawdę są.
-Gdzie idziesz?- zapytał Jammie.
-No właśnie.- powiedział Czkawka.- Liczyłem że was spotkam, idę do Hagrida i do Szczerbatka.
-Idę z tobą!- zawołała ochoczo Merida podnosząc się na równe nogi.
Jammie też wstał, Merida zarzuciła jedną rękę na ramię Czkawki a drugą na Jammie'go. Doszli do chatki śpiewając po drodze szanty, właśnie zaczynali zwrotkę o marynarzu żywiącym się pieprzem gdy wskoczył na nich Szczerbatek, cała trójka runęła na ziemię.
Czkawka natychmiast zaczął drapać go po pysku, a Merida i Czkawka zdecydowali pójść do Hagrida, już przy drzwiach wiedzieli kogo tam spotkają. Przed wejściem wiła się część włosów Roszpunki.
-Witam szanownego pana!- wykrzyknął Jammie kiedy zobaczył Hagrida krzątającego się po chatce, uścisnął mu dłoń z udawanym przejęciem.
Merida i Roszpunka, siedząca przy stole, zachichotały.
-No to herbatki?- zapytał Hagrid.
-Podziękuje- powiedziała Merida.- Na myśl o gorącej herbacie cała się gotuje.
Nie było co się dziwić, upał był nie miłosierny.
-Stęskniliście się za mną?- zagadał Hagrid.- Weasley'owie i Potter'owie mają mnie odwiedzić w piątek.
-Wszyscy Wesley'owie? Jakaś duża impreza się szykuje- mruknęła Roszpunka.
Rose siedziała na błoniach i czytała książkę ,,Jak zrozumieć Mugola?'' na mugoloznawstwo, próbując ignorować to że Jammie Benneth się na nią gapi. Przewróciła kartkę i przeczytała tytuł rozdziały ,,Mugolskie przesądy''. Podrozdział pierwszy ,,Dziecięce Marzenia'', zaczęła śledzić tekst literka po literce.
,,Mugolskim dzieciom w mawia się istnienie nieśmiertelnych istot, które mają im umilić dzieciństwo:
Święty Mikołaj,, Obrazek przedstawiał grubego staruszka w czerwonym płaszczu, długiej siwej brodzie i w czapce z pomponem ,, mugole uczą swoje dzieci że to on w gwiazdkę przynosi im prezenty.''
Taka sam notka była o Wróżce Zębuszce, piaskowym Ludku, o garnku złota na końcu tęczy i o zającu wielkanocnym. Rose wiedział kim są, gdy była dzieckiem wierzyła w nich. Przewróciła na ostatnią stronę.
,,Jack Frost wesoły chochlik, zwany zimowym duszkiem, który w zimie płata psikusy, zamraża szyby, przywołuje śnieżycę,,
Obrazek przedstawiał dzieciaka o błękitnej skórze i niebieskich włosach, ubranego w granatowy płaszczyk, w ręce trzymał zakrzywiony kij, taki sam jak Jack Frost, jeszcze raz przeczytała stronę. Zimowy duszek... No jasne przecież Jack wywoływał z tego swojego kija śnieg i lód, zamiast używać różdżki, chociaż nawet doświadczony czarodziej nie uzyskałby takiego efektu co on.
Rose, chwile się zastanawiała, przecież no nonsens! To nie jest możliwe! Popatrzyła w tę miejsce gdzie przed chwilą siedział Jammie, nie było go już tam. Przeklnęła pod nosem, szybko wyrwała kartę o Jack'u Frost'cie z książki, schowała ją do torby i w duchu modliła się żeby pani Prince nie zauważyła jej braku. Czy ten Jack Frost, to Jack Frost?
Jack wracał z biegunu, gdy minął mury Hogwartu postanowił odnaleźć Jammie'go. Ziemia wydawała się palić jak rozgrzana patelnia, przeleciał nad głowami uczniów, McGonnagal pozwoliła mu używać mocy ale bez zdradzania skąd ją posiada, dostrzegł w końcu Czkawkę pod chatką Hagrida, oparty był o grzbiet smoka i głaskał go po pysku. Nie dostrzegł Jack'a, bardziej zajęty był zabawą z Szczerbatka. Duszek zimy natomiast wszedł do chatki Hagrida, zastając jej właściciela Jammie'go, Meridę i Roszpunkę przy jednym stole.
-O w końcu! Co tam u Northa?- zawołał Jammie.
-Trzy miesiące do gwiazdki, ma kupę roboty- rzekł Jack przysiadając się obok Hagrida.- Co za upał.
Jammie natknął się na spojrzenie Jack'a, w natychmiastowym tępie wybiegli z chatki. Jack chwycił swój kij, gdy podrywał się do góry jego nogi uczepił się Jammie.
Pęd powietrza stawał się coraz zimniejszy, w końcu pojawiły się płatki śnieg. Jack zniżył się nad jeziorem i szturchnął tafle laską, od razu zamarzło, trawę przykryła warstwa śniegu.
Rose wracała z biblioteki, trzymała w ręce notkę o Jack'u Frost'cie, na wpół biegła na wpół do szła. Zatrzymała się dopiero kiedy przed nią pojawiła się ruda czternastolatka- Lily Potter.
-Hej Rosie!- zawołała Lil.- Rozmawiałam przed chwilą z Nevilem.
-Lily spieszę się.- popędziła ją Rose.
-Ale słuchaj- kontuowała.- Pamiętasz jak w wakacje mówiłam ci o tym projekcie balu na karnawał? Nevile powiedział że to popiera...
Rose postanowiła ruszyć przed siebie, Lily szła za nią nadając. Rose nie była skupiona na tym co mówiła, szła przed siebie zastanawiając się gdzie może być Jammie Benneth.
Dotarła do drzwi wejściowych, otworzyła je poczuła na twarzy zimne powietrze, pierwsze śnieżynki wpadły na nią. Sprawka Jack'a! Już nie raz w Hogwarcie padał śnieg, wtedy gdy powinno grzać potworne słońce. Uczniowie urzadzili bitwe na śnieżki, Rose jako szukająca miała bardzo dobry wzrok, rozejrzała się, w końcu dostrzegła Jammie'go ganiającego z śnieżkami za Roszpunką. Swoją drogą według Rose, Merida, Czkawka i Roszpunka też byli dziwaczni.
Pobiegła w jego stronę, unikając śnieżek jak tłuczków w quiditchu.
-Benneth!- krzyknęła.
Chłopak nie podszedł, rzucił w nią jedną z śnieżek przygotowanych na Roszpunkę. Rose złością strzepnęła śnieg z krawacika.
-To nie jest śmieszne!- zawołała wkurzona.
Jack właśnie zrezygnował z ataku na profesora Flitwicka gdy zobaczył wkurzoną Rose, w jego ręce pojawiła się śnieżka i po chwili walnęła w rudą czuprynę Rosie.
Weasley natychmiast uśmiechnęła się, nabrała garść śniegu formując z niej kulkę, rzuciła w Jammie'go który oberwał w brzuch.
No i jest trzeci rozdział. Przyśpieszyłam trochę akcję bo wolę żeby Jammie był starszy.
wow nieźle tylko zauwarzyłam jedną pomyłkę
OdpowiedzUsuń-O w końcu! Co tam u Northa?- zawołał Jack.
Chyba powinno być,że powiedział to Czkawka bo przecież nie Jack się pyta tylko inni,ale mniejsza z tym rozdział super mam nadzieje,że szybko napiszesz drugi.Dużo weny ci życzę i papa.
dzięki za poprawkę i komentarz
OdpowiedzUsuńEkstra cały blog :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze rozdziały :) i zapraszam do mnie :3
http://jelsa1903.blogspot.com/2014_09_01_archive.html
No! Ja też chce taką zabawę, a nie jak tylko śnieg to chora T_T Genialny rozdział. Bij zabij Szczerbek to uosobienie cukru i lukru xD Jack... wpadaj do mnie na wakacjach. Fajne masz opisy, lecę daaaleeej!
OdpowiedzUsuńBuzi ciotka Karou!