Jest rozdział! Zapraszam do czytania i komentowania!
Rose szła boso po lesie, był piękny, drzewa pokrywały białe i jasno różowe kwiaty a na ziemi pełno było wrzosów. Wszędzie roznosił się ptasi śpiew a w gałęziach huczał letni wiatr.
Szła by dalej gdyby nie głos.
-Rose? To ty?- odezwał się męski głos.
-Kim jesteś?- zapytała; rozglądając się.
-Nie chce żebyś się bała- odpowiedział głos.
-Nie będę, obiecuje- powiedziała, zza jednego z drzew zaczął się wyłaniać ciemny kształt.
Był to mężczyzna w czarnym płaszczu, jego skóra była szarego odcienia.
Mimo tego że stał daleko Rose cofnęła się kilka kroków.
-Nic nie zrobię- zapewnił ją, uśmiechając się słabo.
-Skąd znasz moje immię?- zapytała.
-Przybyłaś tu aby mi pomóc- odpowiedział.
-Przecież to sen- odpowiedziała Rose.
Nagle wszystko zaczęło rozmazywać i powoli znikać.
-Zobaczymy się za niedługo Rose!- pożegnał się mężczyzna.
Rose szła boso po lesie, był piękny, drzewa pokrywały białe i jasno różowe kwiaty a na ziemi pełno było wrzosów. Wszędzie roznosił się ptasi śpiew a w gałęziach huczał letni wiatr.
Szła by dalej gdyby nie głos.
-Rose? To ty?- odezwał się męski głos.
-Kim jesteś?- zapytała; rozglądając się.
-Nie chce żebyś się bała- odpowiedział głos.
-Nie będę, obiecuje- powiedziała, zza jednego z drzew zaczął się wyłaniać ciemny kształt.
Był to mężczyzna w czarnym płaszczu, jego skóra była szarego odcienia.
Mimo tego że stał daleko Rose cofnęła się kilka kroków.
-Nic nie zrobię- zapewnił ją, uśmiechając się słabo.
-Skąd znasz moje immię?- zapytała.
-Przybyłaś tu aby mi pomóc- odpowiedział.
-Przecież to sen- odpowiedziała Rose.
Nagle wszystko zaczęło rozmazywać i powoli znikać.
-Zobaczymy się za niedługo Rose!- pożegnał się mężczyzna.
Rose zaspana wyłączyła budzik zapominając o tym co jej się śniło.
Zdjęła z krzesła szatę do quiditcha i ubrania, które przygotowała sobie wczoraj. Przebrała się próbując nie zbudzić współlokatorek. Z pewnością nie podobałoby im się budzenie o wpół do siódmej.
Umyła zęby i twarz i związała włosy w koński ogon. Wzięła ze sobą miotłę i kawałek tabliczki czekolady, którą kupiła wczoraj w miodowym królestwie. Po drodze spotkała Samantche Parclawd, czwartoklasistkę która grała na pozycji pałkarza.
Na boisku był już Albus i Jammie, z czego ten drugi spał na ławce.
-Gdzie reszta?- zapytała Rose.
-Wyluzuj, jest dopiero za dziesięć siódma- powiedział Albus.
-A tak po za tym skoro Ben, szkołę to potrzebny nam nowy pałkarz.- dodała Samantcha.
-Nie widzę potrzeby organizowania naborów, mój brat Hugo jest całkiem niezły, powiedziałam mu żeby przyszedł i zdecydujemy czy dostanie się na stanowisko.
-Ja też sądzę że to lepszy pomysł, po tym naborze co był w tamtym roku nie mam ochoty na powtórzenie- powiedział Jammie podnosząc się z ławki.
-Wstało nasze słoneczko- skomentowała Samantcha, jak na czternaście lat była strasznie pyskata i wygadana, ale nie dało jej się nie lubić.
Jammie wstał ziewając i posłał swój głupiutki uśmieszek.
-Benneth spokój- powiedziała Rose.
-Dobrze pani kapitan- odpowiedział Jammie.
Droczyliby się dłużej gdyby nie Hugo, który teraz przybiegł na boisko.
-Jestem!- krzyknął Hugo.-Spóźniłem się?
-Ty nie, ale Alexandra i Mary Thomas już tak.
-Wcale nie- powiedziały dwie czarnoskóre dziewczyny z włosami zaplecionymi w warkocz, akurat weszły na boisko.
-Drużyna w komplecie...
-Może na początek zrobimy mini meczyk quiditcha?-zaproponowała Alexandra.
Co prawda Rose miała już przygotowany plan na dziś, ale w końcu to pierwszy trening i nie zaszkodzi trochę luzu.
Grali samym kaflem, dlatego wszyscy otrzymali miano ścigających.
Mecz trwał niecałą godzinę, Rose już po kilku golach przestała liczyć gole.
Sprawdzili jeszcze umiejętności Huga, uzgodnili że powinien dałączyć do drużyny.
-Od następnego treningu już wam nie będę odpuszczać- ostrzegła ich Rose.
-Zobaczymy- powiedział Albus szczerząc zęby.
-To zobaczenia- powiedziała Mary i razem z swoją siostrą wyszły z boiska.
-Idziesz Rose?-zapytał Hugo.
-Idź sam- powiedział Jammie.
Chłopak wzruszył ramionami i pognał dogonić Albusa.
Jammie wziął Rose za rękę i razem szli do zamku.
-Nauczyłaś się na poniedziałek?-zapytał Jammie.
-Zostało mi skączyć referawat z transmutacji i jeszcze moja mam prosiła żeby pomagała Hugonowi w eliksirach, musi jakoś zdać.
-Jest aż tak kiepski?
-Jedyny taki mało inteligentny w rodzinie. Nie mam pojęcia do kogo się udał.
-To ty kończ referat, a ja muszę lecieć odrobić szlaban u Flitwicka, za dziesięć minut muszę się u niego stawić.
-To lepiej już idź bo zostało ci dużo do przejścia- powiedziała Rose i pocałowała go w policzek.- Nie wspominaj przy nim nic o gejach.
-Będę pamiętać- powiedział i skręcił w jeden z korytarzy.
Pod klasą zaklęć stały dwie pierwszoklasistki z Gryffindoru.
-O jest w końcu!- zawołała jedna z nich w czarnych loczkach.
Jammie iniusł jedną brew.
-Jestem Selena a to Vicky- powiedziała druga z dołeczkami w policzkach i z czerwoną kokardą w ciemnych włosach.
-Jammie- odparł nie wiedząc za bardzo co powiedzieć.
-Profesor Flitwick z braku czasu zdecydował że wasz szlaban odbędzie się wspólnie z nami u profesorki Rebeci Winslet- kontynuowała Selena.
-Dostałyście tak szybko szlaban? W której wy wogule jesteście w klasie?- zapytał Jammie.
-To nasz pierwszy rok- tym razem odpowiedziała Vicky uśmiechając się uroczo- Selena wpadła żeby położyć na krześle profesor Winslet kolce jeżozwierza.
Jammie w myślach wyobraził sobie reakcje nauczycielki, nie miał pojęcia czy pochwalić je za dobry numer czy też skarcić za złe zachowanie.
-Hej!- powiedział Jack podchodząc do nas razem z Czkawką.
-Jestem Selena!
-A ja jestem Vicky!
Obydwie przywitały się posyłając nam dziecięce uśmieszki.
-Yyy... Czkawka- przedstawił się niepewnie.
-Wiemy- odparła Vicky.
-Jesteś pierwszy w rankingu najprzystojniejszych chłopaków z Hogwartu- dokączyła Selena.
-Przestańcie, bo się zarumieni- odparł Jack.
-Kto się zarumieni?- zapytała profesor Winslet wyłaniając się zza zakrętu.
-Dzień dobry- powiedziały równocześnie dziewczynki.
Profesor popatrzyła na nie swoimi błękitnymi oczami z chęcią mordu.
-Witajcie- przywitała się zimnym tonem, ale po tym dodała pogodnie- Co tam u was chłopaki?
-W porządku- odparł Jack.
-No, a Jammie oficjalnie już jesteście z Rose?- zapytała uśmiechnięta profesorka.
-Rose?- zdziwiła się Vicky- Chodzisz z tą nadętą prefekt?
-Młoda damo nie obrażaj nikogo- upomniała ją nauczycielka.- Macie mi tu wysprzątać cała klasę.
Jammie oddetchnął z ulgą, to nie było nic strasznego. Profesor otworzyła drzwi.
Klasa wyglądała jak pobojowisko, półki były pozrywane z ścian, ławki poprzewracane a na domiar złego wszystko było wymazane zieloną mazią.
Wszyscy patrzyli bez ruchu z otwartą na oścież gębą.
-No ten... profesorowi nie udał się eksperyment- powiedziała profesor.- Aha, i jeszcze rekwiruje wam różdzki.
Wszyscy bez słowa oddali jej swoją własność.
-Na gacie Thora- skomentował Czkawka.
Profesor Winslet usiadła na jedynym czystym krześle i zajęła się czytaniem najnowszego numeru czarownicy.
Jammie zajął się mocowaniem półek, był jedyną osobą, która umiała się posługiwać śrubokrętem. A reszta próbowała się pozbyć mazi. Wszystko zajęło im ponad trzy godziny.
Zdjęła z krzesła szatę do quiditcha i ubrania, które przygotowała sobie wczoraj. Przebrała się próbując nie zbudzić współlokatorek. Z pewnością nie podobałoby im się budzenie o wpół do siódmej.
Umyła zęby i twarz i związała włosy w koński ogon. Wzięła ze sobą miotłę i kawałek tabliczki czekolady, którą kupiła wczoraj w miodowym królestwie. Po drodze spotkała Samantche Parclawd, czwartoklasistkę która grała na pozycji pałkarza.
Na boisku był już Albus i Jammie, z czego ten drugi spał na ławce.
-Gdzie reszta?- zapytała Rose.
-Wyluzuj, jest dopiero za dziesięć siódma- powiedział Albus.
-A tak po za tym skoro Ben, szkołę to potrzebny nam nowy pałkarz.- dodała Samantcha.
-Nie widzę potrzeby organizowania naborów, mój brat Hugo jest całkiem niezły, powiedziałam mu żeby przyszedł i zdecydujemy czy dostanie się na stanowisko.
-Ja też sądzę że to lepszy pomysł, po tym naborze co był w tamtym roku nie mam ochoty na powtórzenie- powiedział Jammie podnosząc się z ławki.
-Wstało nasze słoneczko- skomentowała Samantcha, jak na czternaście lat była strasznie pyskata i wygadana, ale nie dało jej się nie lubić.
Jammie wstał ziewając i posłał swój głupiutki uśmieszek.
-Benneth spokój- powiedziała Rose.
-Dobrze pani kapitan- odpowiedział Jammie.
Droczyliby się dłużej gdyby nie Hugo, który teraz przybiegł na boisko.
-Jestem!- krzyknął Hugo.-Spóźniłem się?
-Ty nie, ale Alexandra i Mary Thomas już tak.
-Wcale nie- powiedziały dwie czarnoskóre dziewczyny z włosami zaplecionymi w warkocz, akurat weszły na boisko.
-Drużyna w komplecie...
-Może na początek zrobimy mini meczyk quiditcha?-zaproponowała Alexandra.
Co prawda Rose miała już przygotowany plan na dziś, ale w końcu to pierwszy trening i nie zaszkodzi trochę luzu.
Grali samym kaflem, dlatego wszyscy otrzymali miano ścigających.
Mecz trwał niecałą godzinę, Rose już po kilku golach przestała liczyć gole.
Sprawdzili jeszcze umiejętności Huga, uzgodnili że powinien dałączyć do drużyny.
-Od następnego treningu już wam nie będę odpuszczać- ostrzegła ich Rose.
-Zobaczymy- powiedział Albus szczerząc zęby.
-To zobaczenia- powiedziała Mary i razem z swoją siostrą wyszły z boiska.
-Idziesz Rose?-zapytał Hugo.
-Idź sam- powiedział Jammie.
Chłopak wzruszył ramionami i pognał dogonić Albusa.
Jammie wziął Rose za rękę i razem szli do zamku.
-Nauczyłaś się na poniedziałek?-zapytał Jammie.
-Zostało mi skączyć referawat z transmutacji i jeszcze moja mam prosiła żeby pomagała Hugonowi w eliksirach, musi jakoś zdać.
-Jest aż tak kiepski?
-Jedyny taki mało inteligentny w rodzinie. Nie mam pojęcia do kogo się udał.
-To ty kończ referat, a ja muszę lecieć odrobić szlaban u Flitwicka, za dziesięć minut muszę się u niego stawić.
-To lepiej już idź bo zostało ci dużo do przejścia- powiedziała Rose i pocałowała go w policzek.- Nie wspominaj przy nim nic o gejach.
-Będę pamiętać- powiedział i skręcił w jeden z korytarzy.
Pod klasą zaklęć stały dwie pierwszoklasistki z Gryffindoru.
-O jest w końcu!- zawołała jedna z nich w czarnych loczkach.
Jammie iniusł jedną brew.
-Jestem Selena a to Vicky- powiedziała druga z dołeczkami w policzkach i z czerwoną kokardą w ciemnych włosach.
-Jammie- odparł nie wiedząc za bardzo co powiedzieć.
-Profesor Flitwick z braku czasu zdecydował że wasz szlaban odbędzie się wspólnie z nami u profesorki Rebeci Winslet- kontynuowała Selena.
-Dostałyście tak szybko szlaban? W której wy wogule jesteście w klasie?- zapytał Jammie.
-To nasz pierwszy rok- tym razem odpowiedziała Vicky uśmiechając się uroczo- Selena wpadła żeby położyć na krześle profesor Winslet kolce jeżozwierza.
Jammie w myślach wyobraził sobie reakcje nauczycielki, nie miał pojęcia czy pochwalić je za dobry numer czy też skarcić za złe zachowanie.
-Hej!- powiedział Jack podchodząc do nas razem z Czkawką.
-Jestem Selena!
-A ja jestem Vicky!
Obydwie przywitały się posyłając nam dziecięce uśmieszki.
-Yyy... Czkawka- przedstawił się niepewnie.
-Wiemy- odparła Vicky.
-Jesteś pierwszy w rankingu najprzystojniejszych chłopaków z Hogwartu- dokączyła Selena.
-Przestańcie, bo się zarumieni- odparł Jack.
-Kto się zarumieni?- zapytała profesor Winslet wyłaniając się zza zakrętu.
-Dzień dobry- powiedziały równocześnie dziewczynki.
Profesor popatrzyła na nie swoimi błękitnymi oczami z chęcią mordu.
-Witajcie- przywitała się zimnym tonem, ale po tym dodała pogodnie- Co tam u was chłopaki?
-W porządku- odparł Jack.
-No, a Jammie oficjalnie już jesteście z Rose?- zapytała uśmiechnięta profesorka.
-Rose?- zdziwiła się Vicky- Chodzisz z tą nadętą prefekt?
-Młoda damo nie obrażaj nikogo- upomniała ją nauczycielka.- Macie mi tu wysprzątać cała klasę.
Jammie oddetchnął z ulgą, to nie było nic strasznego. Profesor otworzyła drzwi.
Klasa wyglądała jak pobojowisko, półki były pozrywane z ścian, ławki poprzewracane a na domiar złego wszystko było wymazane zieloną mazią.
Wszyscy patrzyli bez ruchu z otwartą na oścież gębą.
-No ten... profesorowi nie udał się eksperyment- powiedziała profesor.- Aha, i jeszcze rekwiruje wam różdzki.
Wszyscy bez słowa oddali jej swoją własność.
-Na gacie Thora- skomentował Czkawka.
Profesor Winslet usiadła na jedynym czystym krześle i zajęła się czytaniem najnowszego numeru czarownicy.
Jammie zajął się mocowaniem półek, był jedyną osobą, która umiała się posługiwać śrubokrętem. A reszta próbowała się pozbyć mazi. Wszystko zajęło im ponad trzy godziny.
Na sam koniec zostawił sobie przymocowanie zasłon, uśmiechnął się gdy skączył mocować drążek na którym zawieszony był materiał. Za szybko przecenił swoje możliwości bo wszystko runęło na ziemie.
Jednak to w tej chwili nie martwiło Jammie'go, gdy zasłona spadła zobaczył parę złotych oczu należących do mrocznego konia. Krzyknął i spadł z krzesła na którym stał żeby móc przymocować zasłony.
Leżąc na ziemi zobaczył jak Koszmar ucieka.
-Wszystko w porządku?- zapytał Czkawka.
-Koszmar- powiedział tylko rościerając sobie prawy bok.
-Wstawaj. Co tam gadasz?- mruknął Jack wypłukując ścierkę w wiadrze.
Jammie podniósł się i popatrzył przez okno.
-Zobaczyłem Koszmara- powiedział wypatrując przez szybę.
-Koszmara?- zdziwiła się profesor. -Wszystko w porządku?
-Tak- odparł Jammie jeszcze raz zerkając przez okno.
Rebeca znowu pojawiła się na wyspie, fale szalały i odbijały się głośno od skał. Wiatr był mocny i zimny, lecz Rebeca mimo cienkiej szaty nie czuła ani trochę chłodu. Rozejrzała się po wyspie, prócz dementorów, którym zapewne kazano trzymać się od niej z daleka, nie było nikomu.
Jednak patrząc na kilka tysięcy zjaw unoszących się nad nią włosy stawały jej dęba.
-Mrok!- krzyknęła.
Brak odpowiedzi, założyła ręce na piersiach.
-Nie mam dużo czasu, muszę jeszcze kartkówki poprawić- zawołała.
-No Rebeco, znowu muszę ci powiedzieć że za bardzo wczułaś się w swoją nową role- odezwał się głos zza jej pleców.
Nie odwracała się, stała nadal z rękami założonymi na piersiach i patrzyła przed siebie.
-Co z urokiem? -zapytała.
Była osobą, która nie odczuwała wobec Mroka respektu.
-Jestem w trakcie jego rzucania- wytłumaczył.
Rebeca parsknęła krótkim śmiechem.
-Zdążysz się wyrobić przed kolejnym stuleciem?- zażartowała.
-Jesteś dziwną osobą El...
-Nie nazywaj mnie tak!- warknęła i obróciła się w jego stronę.
Patrzyli sobie prosto w oczy.
-Czego się boisz. Boisz się przeszłości? Czasów gdy byłaś władczynią?
Rebeca teraz patrzyła na niego z strachem i zdziwieniem.
-Skąd wiesz?
-Jestem Mrok, wiem czego się boisz.- powiedział obchodząc Rebecę dookoła.-Oddałaś koronę swojej siostrze, byłaś głupia. Żyłaś potem w jej cieniu aż nie umarłaś z starości- szepnął jej na ucho.- Żałujesz tego?
-Nie żałuje niczego dzięki czemu moje królestwo lepsze- odparła.
-I dzięki czemu nikt o tobie nie pamięta. Nie miałaś nikogo kto by cię pokochał. Twoje serce jest teraz z lodu- rzekł patrząc jej w oczy- A ja... no cóż... nie mam serca- tu uśmiechnął się złowrogo.- Jesteś stworzona do potężnych rzeczy.
-Cicho bądź!- krzyknęła.
Wiatr nagle stał się mocniejszy a temperatura zmalała do tego stopnia że wilgotne skały pokrył szron. Mrok popatrzył na nią z lekkim uśmiechem.
-Jammie zobaczył twojego durnego Kosznara! Na serio jesteś aż tak tępy żeby oprócz mnie jako szpiega wysyłać swojego durnego konia?! Jeśli to się powtórzy Strażnicy zaczną coś podejrzewać!
Myślę że wam się podoba :P
Myślę że wam się podoba :P
Ej to jest Elsa ? :D Bardzo mnie to interesuje :)
OdpowiedzUsuńA rozdział bardzo fajny :3
Nie mogę zdradzić kto to ;P
UsuńPo pierwsze: Niezły szablon, choć chyba wolałam poprzedni...
OdpowiedzUsuń2. Tak samo jak Dianę i Lanę interesuje mnie Rebeca. Czyżby Elsa...?
3. profesor Rebeca Winslet to szpieg?
4. Powtóżyłaś się: Rose już po kilku golach przestała liczyć gole. Nie wiem, może liczyć trafienia albo punkty? Albo przestała je liczyć.
5. Kolce jeżozwierza! Ale się uśmiałam :)
Życzę weny!! :)))
nie nie
OdpowiedzUsuńtylko nie mów że to Elsa nie prosze!!!
Nic nie powiem :P Bedę milczała jak ryba... czy jokoś tak to się mówi
UsuńRany! Jak ty tak świetnie piszesz? Było kilka powtórzeń, ale poza tym to po prostu super. Dodałam link do twojego bloga u siebie w zakładce "Linki", jeśli się nie obrazisz ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście że nie :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMyślę że Rebeca będzie tym szpiegiem tylko do czasu. Potem przejdzie na dobrą stronę.
OdpowiedzUsuń