Rose już przez półgodziny wpatrywała się w okno, nieświadomie malując na zaparowanej szybie kółka.
-Już jesteśmy?!- zerwał się Albus, który spał obok Rose.
-To już?- Jammie wstał z swojego miejsca na przeciwko i szykował się do zdjęcia bagażu.
-Spokojnie, jeszcze z dwie godziny- odparła Rose patrząc na zegarek.-Już tęsknicie za rodzicami?
Albus machnął lekceważąco ręką.
-Prosto z peronu jadę do Jammie'go- wytłumaczył.
-No właśnie Rose, też możesz wpaść, tylko czeka nas jeszcze jazda błędnym rycerzem.
-O nie...- mruknęli równocześnie Albus i Rose.
-Co wy chcecie? Ja tam lubie jazdę błędnym rycerzem, to lepsza zabawa niż w wesołym miasteczku- powiedział z uśmiechem Jammie.
-Jeśli chcesz zwrócić swój obiad to tak- odparła Rose.- A co do wpadnięcia po ciebie, pogadam z rodzicami.
-Już jesteśmy?!- zerwał się Albus, który spał obok Rose.
-To już?- Jammie wstał z swojego miejsca na przeciwko i szykował się do zdjęcia bagażu.
-Spokojnie, jeszcze z dwie godziny- odparła Rose patrząc na zegarek.-Już tęsknicie za rodzicami?
Albus machnął lekceważąco ręką.
-Prosto z peronu jadę do Jammie'go- wytłumaczył.
-No właśnie Rose, też możesz wpaść, tylko czeka nas jeszcze jazda błędnym rycerzem.
-O nie...- mruknęli równocześnie Albus i Rose.
-Co wy chcecie? Ja tam lubie jazdę błędnym rycerzem, to lepsza zabawa niż w wesołym miasteczku- powiedział z uśmiechem Jammie.
-Jeśli chcesz zwrócić swój obiad to tak- odparła Rose.- A co do wpadnięcia po ciebie, pogadam z rodzicami.
Trzy godziny później wchodzili już do błędnego rycerza. W środku było pełno osób z torbami wypakowanymi paczkami i zabawkami.
-Jedziemy na lotnisko, później do mnie- odparł Jammie.
Rose już miała się zapytać po co, ale autobus gwałtownie przyśpieszył i jej krzesło odjechało na sam tył autobusu. Przycisnęła się do okna i przytrzymała się ręką.
Po chwili przez całą długość pojazdu przeleciał Albus na brzuchu trzymając nogę krzesła, na którym siedział Jammie. Jak zwykle musieli się wygłupiać, Rose zaczęła czuć że coraz bardziej kręci jej się w głowie. Błędny rycerz to z pewnością jeden z najgorszych środków transportu.
-Lotnisko!- krzyknęła kontrolerka.
Rose wyjrzała przez okno widząc wielki, noweczesny budynek, który częściowo zasłaniał pasy startowe.
Wyszła za Jammie'm i Albusem, którzy wynieśli jej kufer razem z Łapką w klatce, kot po podróży błędnym rycerzem zaczął głośno miauczeć.
-Szukajcie żółtego vana- odparł Jammie.
Nie trudno było zobaczyć zgniłożółtego vana z wymienianą czarną maską i niebieskim zderzakiem. W samochodzie było pełno zgieceń, a gdzieniegdzie ponaklejane naklejki.
Drzwi pasażera otworzyły się, pierwsze co Rose zobaczyła to para ciężkich, brudnych glanów. Przed nią stała dziewczyna w ciemnych włosach zaplecionych w dwa warkocze. Miała na siebie narzuconą kurtkę, przez co widać było jej wytatułowany obojczyk.
Zmierzyła Rose zwrokiem, spojrzała krótko na Jammie'go i Albusa a potem wyciągnęła do niej dłoń.
-Jestem Alicja- przedstawiła się.
Rose zawsze sądziła że imiona, tak jakby opisują człowieka a Alicja zawsze kojarzyło jej się z uroczą, pełną wdzięku panną. Co nie pasowało jej do tej dziewczyny.
-Rose- powiedziała uściskując jej dłoń.
-Mów do niej Kapucha- odparł Jammie.
Alicja uścisnęła go krótko, a później Albusa.
-Co tam u was?- zapytała otwierając drzwi i dając im do zrozumienia żeby wrzucili kufry do bagażnika.
-Mów co tam u ciebie, jak miszczostwa?- zapytał Albus.
-Kiepsko, przegraliśmy w finale o cztery punkty- odpowiedziała drapiąc się z zażenowania po głowie.
-A w co grasz?- zaciekawiła Rose.
-W koszykówkę, czarodzieje chyba nie znają tego sportu.
Rose spojrzała na nią zdziwiona, Jammie jej powiedział? Popatrzyła na Jammie'go, który tylko popatrzył na nią spojrzeniem mówiącym ,,No co?".
-Za mną. Jammie lub Abus pójdziesz do samolotu po Lizzy a ja wezmę jej bagaż- zdecydowała Kapucha, jak dla Rose za bardzo się rządziła.
-Odbiór bagaży jest tam- wskazał na korytarz Jammie kiedy Kapucha skręciła w zły korytarz.
-Racja- odparła zawracając.
-A tak wogóle, ta cała Lizzy sama nie przyniesie sobie bagażu i nie wyjdzie z samolotu?- zapytała Rose.
-Niestety, trzeba ją nosić, nogi sobie zmarnuje- wytłumaczył Jammie z uśmieszkiem.
Rose rozdziawiła usta na słowa ,,nogi sobie zmarnuje" zastanawiając się czy zmyśla.
Jammie zostawił ją z Albusem wychodząc na pasy startowe gdzie wyjądował samolot, a po schodach schodzili pasażerowie. Przepuścił ich wszystkich, a gdy zostały puste weszedł po nich na pokład samolotu.
Lizzy siedziała pod oknem, patrząc w nie. Na swoich kasztanowych włosach miała zawiązaną czerwoną bandamkę. Na sobie koszule w kratę i wytarte, jasne ogrodniczki poplamione w niektórych miejscach kolorowymi farbkami.
Gdy do niej podszedł popatrzyła tylko na niego z uśmiechem. Przez chwile myślał że rzuci mu się w ramiona, jak to zwykle miała w zwyczaju ale ona tylko rozłożyła ręce i pozwoliła się obejmnąć Jammie'mu.
-Jak zdrówko?- zapytał Jammie.
-W porządku, już się przyzwyczaiłam- odparła próbując żeby jej uśmiech nie zgasł.
Jammie wział ją na ręce, i powoli zeszedł po schodach. Nogi Lizzy wyglądały całkiem zwyczajnie, a jednak nie były.
-Fajnie cię widzieć, jak tam nowa szkoła?- zapytał Jammie schodząc ostrożnie po schodach z Lizzy na rękach.
-Super- odparła kiedy zeskoczył z ostatniego stopnia.
Jammie pobiegł szybko w stronę wejścia na lotnisko słysząc przerywane śmiechem Lizzy piski.
-Już myślałem że się wywalisz- powiedziała wbijając mocniej ręke w jego ramię.
-Mam wszystko pod kontrolą- odparł z uśmiechem wchodząc na lotnisko, zobaczył Rose i Albusa siedzących na ławeczkach.
Rose natychmiast spoważniała a jej usta zacisnęły się w wąską linię. Jammie posadził Lizzy na ławce obok Albusa, ta od razu go przytuliła.
-Rose to Lizzy- przedstawił ją.
-Zauważyłam- odparła trochę sucho Rose.
Jammie posłał jej wymowne spojrzenie.
-Możemy pogadać?- zapytała Rose, nie dała Jammie'mu czasu na odpowiedź tylko pociągnęła go za łokieć. Odeszli kilkanaście metrów.
-Najpierw mówisz jakiejś dziewczynie o całym świecie czarodzieji a potem ta Lizzy, jaja sobie robisz?- zapytała Rose z założonymi rękami na piersiach.
-Musiałem im powiedzieć...
-Im?!- zapytała z niedowierzaniem Rose.
-No Lizzy też wie, moi rodzice, siostra i jeszcz trzy osoby- zaczął wymieniać Jammie.
-Po prostu zdradziłeś swoim znajomym to wszystko?- zdziwiła się Rose.
-Nie znajomym tylko przyjaciołom, przecież nie będę ich wiecznie okłamywać, nie?
-No dobra, a dlaczego musiałeś wyściskać tą całą Lizzy?
Jammie złapał ją za podbródek i obrócił jej głowę w stronę Lizzy, Kapucha właśnie pomagała jej wejść na wózek inwalidzki.
-Ona nie umie chodzić...- wyjąkała Rose.
-No widzisz, wszystko w porządku, nie?
-Jedziemy na lotnisko, później do mnie- odparł Jammie.
Rose już miała się zapytać po co, ale autobus gwałtownie przyśpieszył i jej krzesło odjechało na sam tył autobusu. Przycisnęła się do okna i przytrzymała się ręką.
Po chwili przez całą długość pojazdu przeleciał Albus na brzuchu trzymając nogę krzesła, na którym siedział Jammie. Jak zwykle musieli się wygłupiać, Rose zaczęła czuć że coraz bardziej kręci jej się w głowie. Błędny rycerz to z pewnością jeden z najgorszych środków transportu.
-Lotnisko!- krzyknęła kontrolerka.
Rose wyjrzała przez okno widząc wielki, noweczesny budynek, który częściowo zasłaniał pasy startowe.
Wyszła za Jammie'm i Albusem, którzy wynieśli jej kufer razem z Łapką w klatce, kot po podróży błędnym rycerzem zaczął głośno miauczeć.
-Szukajcie żółtego vana- odparł Jammie.
Nie trudno było zobaczyć zgniłożółtego vana z wymienianą czarną maską i niebieskim zderzakiem. W samochodzie było pełno zgieceń, a gdzieniegdzie ponaklejane naklejki.
Drzwi pasażera otworzyły się, pierwsze co Rose zobaczyła to para ciężkich, brudnych glanów. Przed nią stała dziewczyna w ciemnych włosach zaplecionych w dwa warkocze. Miała na siebie narzuconą kurtkę, przez co widać było jej wytatułowany obojczyk.
Zmierzyła Rose zwrokiem, spojrzała krótko na Jammie'go i Albusa a potem wyciągnęła do niej dłoń.
-Jestem Alicja- przedstawiła się.
Rose zawsze sądziła że imiona, tak jakby opisują człowieka a Alicja zawsze kojarzyło jej się z uroczą, pełną wdzięku panną. Co nie pasowało jej do tej dziewczyny.
-Rose- powiedziała uściskując jej dłoń.
-Mów do niej Kapucha- odparł Jammie.
Alicja uścisnęła go krótko, a później Albusa.
-Co tam u was?- zapytała otwierając drzwi i dając im do zrozumienia żeby wrzucili kufry do bagażnika.
-Mów co tam u ciebie, jak miszczostwa?- zapytał Albus.
-Kiepsko, przegraliśmy w finale o cztery punkty- odpowiedziała drapiąc się z zażenowania po głowie.
-A w co grasz?- zaciekawiła Rose.
-W koszykówkę, czarodzieje chyba nie znają tego sportu.
Rose spojrzała na nią zdziwiona, Jammie jej powiedział? Popatrzyła na Jammie'go, który tylko popatrzył na nią spojrzeniem mówiącym ,,No co?".
-Za mną. Jammie lub Abus pójdziesz do samolotu po Lizzy a ja wezmę jej bagaż- zdecydowała Kapucha, jak dla Rose za bardzo się rządziła.
-Odbiór bagaży jest tam- wskazał na korytarz Jammie kiedy Kapucha skręciła w zły korytarz.
-Racja- odparła zawracając.
-A tak wogóle, ta cała Lizzy sama nie przyniesie sobie bagażu i nie wyjdzie z samolotu?- zapytała Rose.
-Niestety, trzeba ją nosić, nogi sobie zmarnuje- wytłumaczył Jammie z uśmieszkiem.
Rose rozdziawiła usta na słowa ,,nogi sobie zmarnuje" zastanawiając się czy zmyśla.
Jammie zostawił ją z Albusem wychodząc na pasy startowe gdzie wyjądował samolot, a po schodach schodzili pasażerowie. Przepuścił ich wszystkich, a gdy zostały puste weszedł po nich na pokład samolotu.
Lizzy siedziała pod oknem, patrząc w nie. Na swoich kasztanowych włosach miała zawiązaną czerwoną bandamkę. Na sobie koszule w kratę i wytarte, jasne ogrodniczki poplamione w niektórych miejscach kolorowymi farbkami.
Gdy do niej podszedł popatrzyła tylko na niego z uśmiechem. Przez chwile myślał że rzuci mu się w ramiona, jak to zwykle miała w zwyczaju ale ona tylko rozłożyła ręce i pozwoliła się obejmnąć Jammie'mu.
-Jak zdrówko?- zapytał Jammie.
-W porządku, już się przyzwyczaiłam- odparła próbując żeby jej uśmiech nie zgasł.
Jammie wział ją na ręce, i powoli zeszedł po schodach. Nogi Lizzy wyglądały całkiem zwyczajnie, a jednak nie były.
-Fajnie cię widzieć, jak tam nowa szkoła?- zapytał Jammie schodząc ostrożnie po schodach z Lizzy na rękach.
-Super- odparła kiedy zeskoczył z ostatniego stopnia.
Jammie pobiegł szybko w stronę wejścia na lotnisko słysząc przerywane śmiechem Lizzy piski.
-Już myślałem że się wywalisz- powiedziała wbijając mocniej ręke w jego ramię.
-Mam wszystko pod kontrolą- odparł z uśmiechem wchodząc na lotnisko, zobaczył Rose i Albusa siedzących na ławeczkach.
Rose natychmiast spoważniała a jej usta zacisnęły się w wąską linię. Jammie posadził Lizzy na ławce obok Albusa, ta od razu go przytuliła.
-Rose to Lizzy- przedstawił ją.
-Zauważyłam- odparła trochę sucho Rose.
Jammie posłał jej wymowne spojrzenie.
-Możemy pogadać?- zapytała Rose, nie dała Jammie'mu czasu na odpowiedź tylko pociągnęła go za łokieć. Odeszli kilkanaście metrów.
-Najpierw mówisz jakiejś dziewczynie o całym świecie czarodzieji a potem ta Lizzy, jaja sobie robisz?- zapytała Rose z założonymi rękami na piersiach.
-Musiałem im powiedzieć...
-Im?!- zapytała z niedowierzaniem Rose.
-No Lizzy też wie, moi rodzice, siostra i jeszcz trzy osoby- zaczął wymieniać Jammie.
-Po prostu zdradziłeś swoim znajomym to wszystko?- zdziwiła się Rose.
-Nie znajomym tylko przyjaciołom, przecież nie będę ich wiecznie okłamywać, nie?
-No dobra, a dlaczego musiałeś wyściskać tą całą Lizzy?
Jammie złapał ją za podbródek i obrócił jej głowę w stronę Lizzy, Kapucha właśnie pomagała jej wejść na wózek inwalidzki.
-Ona nie umie chodzić...- wyjąkała Rose.
-No widzisz, wszystko w porządku, nie?
Rose powoli zaczynała wątpić że błędny rycerz jest najgorszym środkiem transportu. Kapucha była naprawdę świetnym kierowcą, ale jej van to istna tragedia. Odczuwało się nawet najdrobniejszy kamień pod kołami. Ogrzewanie jej nie działało przez co w samochodzie panował chłód, tak że nawet w kurtkach było zimno.
Gdy wysiedli spod maski zaczęło się dymić, natychmiast wyskoczyli z auta a Kapucha soczyście przeklinając otworzyła maskę, uwalniając jeszcze więcej oparów.
-Pomóc ci?- zapytał Jammie.
-Won mi z tąd- warknęła Kapucha.
Jammie popchał Lizzy na wózku chodnikiem, mieszkał w małym miasteczku, a jego dom szczególnie się nie wyróżniał, białe ściany, ciemny dach i przykryte śniegiem podwórko.
Jammie nacisnął klamkę, mama Rose zawsze pilnowała żeby drzwi zawsze były zamknięte na klucz ale tu to nie obowiązywało.
Siotra Jammie'go była uroczą trzynastoletnią dziewczyną. Jej blond włosy miały tęczowe pasemka, ubrana była w zieloną, rozłożystą spódnicę, białe rajstopy, niebieski sweter w norwoskie renifery i czerwone trampki do kolan. Była istną burzą kolorów, co chwilę strzelała balony z gumy.
-Sophie- przedstawiła się gdy wyściskała Lizzy i Jammie'go.
-Jestem Rose.
-Chodzisz z nim do szkoły?- zapytała Sophie.
-Nie, poznaliśmy się przed chwilą i postanowiłem przygarnąć biedną dziewczynkę- odpowiedział jej sarkaztycznie Jammie.
-Chciałam być tylko miła- warknęła Sophie.- Rodzice wrócą wieczorem, masz sobie odgrzać pomidorową z puszki albo zamów pizze.
-Ja chcę hawajską- odparła Lizzy, biorąc pod uwagę że będzie pizza.
-Ja też- dodała Sophie.
-Nie lepiej wziąść z podwójną szynką i serem- próbował wyjść na swoje Jammie.
-Tylko szynka i ser, i to podwójna?- zdziwiła się Rose.
-To weźmy jedną hawajską i jedną dla nas- zaproponował Albus.
-Ale nas jest trzy a was dwóch- odezwała się Sophie.
-I tak nie dacie rady jej zjeść, pamiętasz co było jak sobie ubzdurałaś zjedzenie największej porcji naleśników, cała rodzina musiała po tobie dojadać- zaczął Jammie.
-Niech wam będzie- powiedziała w końcu Sophie i strzeliła z gumy.
Rose powoli zaczął irytować ten dźwięk.
-No to idę zamówić, rozgoście się- odparł Jammie i poszedł do kuchni.
Reszta poszła do salonu. Były tam dwie kanapy, szafka pod telewizorem zawalona była płytami i konsolami. No cóż, zwyczajny salon.
Sophie włączyła z Albusem konsole, Rose postanowiła porozmawiać z Lizzy. Polubiła ją, była wygadana i pewna siebie, opowiadała o studiach w Paryżu na wydziale sztuk pięknych gdzie studiowała pierwszy rok.
-Pizza będzie za pół godziny- powiedział Jammie podłaczajac trzeciego pilota do konsoli i usiadł koło Rose.-Teraz was rozwalę.
Po chwili wróciła Kapucha, weszła do salonu i wkurzona rzuciła kurtkę na fotel. Była w samym podkoszulku, na ramieniu miała wytatułowanego wilka a na obojczyku orła.
-Mam dość, on już się wogólę nie trzyma, a dopiero co był w naprawie. Za co ja mam kupić sobie nowy samochód?!- warknęła Kapucha.
-Nie marudź, dostaniesz świąteczną premie z pracy i nim się obejrzysz będziesz jeździć najdroszym mercedesem- zawołała wesoło Lizzy- Wiecie co, idę na chwilę do domu przywitać się z rodzicami i zaraz wracam.
-Pomóc ci zejść z schodów?- zapytał Albus.
-Jeśli mógłbyś to tak- odparła.
Resztę dnia spędzili na graniu na konsoli i obżeraniu się pizzą.
-Rose, może zostaniesz z Albusem? Możesz spać u mnie- powiedziała Sophie oblizując palca z ketchupu.
-Ja nie chcę sprawiać kłopotu.- odparła Rose.
-Wiesz, możesz spać u mnie, będzie fajnie, jutro idziemy na łyżwy, nie?- zagadała Lizzy.- Kapucha dzisiaj, chyba będzie u mnie nocować mamy kilka filmów obejrzeć.
Czyli ostatecznie czekają Rose święta wśród nowopoznanych.
Gdy wysiedli spod maski zaczęło się dymić, natychmiast wyskoczyli z auta a Kapucha soczyście przeklinając otworzyła maskę, uwalniając jeszcze więcej oparów.
-Pomóc ci?- zapytał Jammie.
-Won mi z tąd- warknęła Kapucha.
Jammie popchał Lizzy na wózku chodnikiem, mieszkał w małym miasteczku, a jego dom szczególnie się nie wyróżniał, białe ściany, ciemny dach i przykryte śniegiem podwórko.
Jammie nacisnął klamkę, mama Rose zawsze pilnowała żeby drzwi zawsze były zamknięte na klucz ale tu to nie obowiązywało.
Siotra Jammie'go była uroczą trzynastoletnią dziewczyną. Jej blond włosy miały tęczowe pasemka, ubrana była w zieloną, rozłożystą spódnicę, białe rajstopy, niebieski sweter w norwoskie renifery i czerwone trampki do kolan. Była istną burzą kolorów, co chwilę strzelała balony z gumy.
-Sophie- przedstawiła się gdy wyściskała Lizzy i Jammie'go.
-Jestem Rose.
-Chodzisz z nim do szkoły?- zapytała Sophie.
-Nie, poznaliśmy się przed chwilą i postanowiłem przygarnąć biedną dziewczynkę- odpowiedział jej sarkaztycznie Jammie.
-Chciałam być tylko miła- warknęła Sophie.- Rodzice wrócą wieczorem, masz sobie odgrzać pomidorową z puszki albo zamów pizze.
-Ja chcę hawajską- odparła Lizzy, biorąc pod uwagę że będzie pizza.
-Ja też- dodała Sophie.
-Nie lepiej wziąść z podwójną szynką i serem- próbował wyjść na swoje Jammie.
-Tylko szynka i ser, i to podwójna?- zdziwiła się Rose.
-To weźmy jedną hawajską i jedną dla nas- zaproponował Albus.
-Ale nas jest trzy a was dwóch- odezwała się Sophie.
-I tak nie dacie rady jej zjeść, pamiętasz co było jak sobie ubzdurałaś zjedzenie największej porcji naleśników, cała rodzina musiała po tobie dojadać- zaczął Jammie.
-Niech wam będzie- powiedziała w końcu Sophie i strzeliła z gumy.
Rose powoli zaczął irytować ten dźwięk.
-No to idę zamówić, rozgoście się- odparł Jammie i poszedł do kuchni.
Reszta poszła do salonu. Były tam dwie kanapy, szafka pod telewizorem zawalona była płytami i konsolami. No cóż, zwyczajny salon.
Sophie włączyła z Albusem konsole, Rose postanowiła porozmawiać z Lizzy. Polubiła ją, była wygadana i pewna siebie, opowiadała o studiach w Paryżu na wydziale sztuk pięknych gdzie studiowała pierwszy rok.
-Pizza będzie za pół godziny- powiedział Jammie podłaczajac trzeciego pilota do konsoli i usiadł koło Rose.-Teraz was rozwalę.
Po chwili wróciła Kapucha, weszła do salonu i wkurzona rzuciła kurtkę na fotel. Była w samym podkoszulku, na ramieniu miała wytatułowanego wilka a na obojczyku orła.
-Mam dość, on już się wogólę nie trzyma, a dopiero co był w naprawie. Za co ja mam kupić sobie nowy samochód?!- warknęła Kapucha.
-Nie marudź, dostaniesz świąteczną premie z pracy i nim się obejrzysz będziesz jeździć najdroszym mercedesem- zawołała wesoło Lizzy- Wiecie co, idę na chwilę do domu przywitać się z rodzicami i zaraz wracam.
-Pomóc ci zejść z schodów?- zapytał Albus.
-Jeśli mógłbyś to tak- odparła.
Resztę dnia spędzili na graniu na konsoli i obżeraniu się pizzą.
-Rose, może zostaniesz z Albusem? Możesz spać u mnie- powiedziała Sophie oblizując palca z ketchupu.
-Ja nie chcę sprawiać kłopotu.- odparła Rose.
-Wiesz, możesz spać u mnie, będzie fajnie, jutro idziemy na łyżwy, nie?- zagadała Lizzy.- Kapucha dzisiaj, chyba będzie u mnie nocować mamy kilka filmów obejrzeć.
Czyli ostatecznie czekają Rose święta wśród nowopoznanych.
No i jest rozdział!
Pewnie jest tu jakiś fan Percy Jacksona? Mam pytanie, wybieracie się na Obóz Herosów w wakacje?
Pewnie jest tu jakiś fan Percy Jacksona? Mam pytanie, wybieracie się na Obóz Herosów w wakacje?
Oczywiście, że jest! Percy jest fenomenalny! A co do 2 pytania - nie. Aczkolwiek chciałabym.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - superowy! Podoba mi się Sophie. No i jej chęć jedzenia kojarzy mi się z koleżanką mojej koleżanki :)
I ciekawie się złożyło z Kapuchą (swoją drogą czemu jest tak nazywana?), ponieważ mamy te same imię. Też jestem Ala :)
Życzę weny!!!!!!
Jaaasne! Z którego domku jesteś? Ja jestem z trzynastki (Hades). Na obóz wybieram się (prawdopodobnie trzeci turnus :)) razem z moją ekipą: Klaudią od Aresa i Madzią ( nasz "pretor" obozu Herosów XD nwm jakim cudem można być pretorem greckiego obozu ale Madzi się udało) od Plutona. Może pojedzie z nami moja Best friend od Hermesa :) Ty też jedziesz? A propo rozdziału, supcio. I jazda Błędnym Rycerzem- bez cenne. Jedna prośba: WIĘCEJ ALA! Proooszem, ja trak lubię Albusa XD Czekam, czekam na nn i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńCristal Od Hadesa
PS Z jakiego domku jesteś XD?
No właśnie planuje. Ja tam jestem z domku Hermesa :p
Usuń*o* to pojedziemy wszystkie razem :)
UsuńPrawdopodobnie jade na trzeci turnus, mialam jechac na pierwszy ale to za szybko :p
UsuńZnasz kogoś kto jechał? Opinie są super, ale wolałabym się kogoś poradzić kto był
Usuńnie bardzo, ale jeśli za około tysiąc złoty można iść na paint ball i nawalać się na miecze to warto XD
UsuńHahaha, rodzice powiedzieli mi że pojade jak bede miała przynajmiej średnią 4.0. Wiec pewnie pojade :p
UsuńTo ja aż tak inteligentna nie jestem XD szkoda tylko że tam jazdy konnej nie ma
UsuńJa tam nigdy na koniu jezdzilam ;p chyba ze na tych festynach
UsuńTo ja już 6 lat użeram się z tymi bestyjkami XDDD
UsuńO co chodzi ?
OdpowiedzUsuńNie rozumiem pytania. Chodzi ci o komentarze czy o rozdział?
Usuń