-Od dzisiaj zaczynamy nowy dział ,,Strach"- oświadczył profesor Lawrece.- Dzisiaj przypomnimy sobie co nieco o boginach a za dwa tygodnie spróbujemy wyczarować patronusa.
Nauczyciel rozglądnął się po klasie po czym kontynuował dalej.
-Dzisiaj zaczniemy od bogina, kto pamięta jak brzmiało zaklęcie obezwładniające bogina?
Kilka rąk wystrzeliło w górę, ale profesor spojrzał na Jammie'go który właśnie rzucał liścik do Meridy.
-Benneth- powiedział. -Odpowiedź na moje pytanie.
Jammie popatrzył lekko zdziwiony na nauczyciela zastanawiając się o co tak właściwie zapytał.
Drzwi otorzyły się a do środka weszła profesor Rebeca Winslet, przecież miało jej nie być do środy. Włosy pozakręcała na papilotach, miała na sobie ładną bordową szatę a usta obrysowane czerwoną szminką. W klasie przez chwilę nie było słychać nic oprucz stukotu jej obcaców. Najwyraźniej wróciła do siebie, na jej ustach gościł szeroki uśmiech, w rękach niosła szkatułkę w której coś było zamknięte.
Profesor Lawrece wstał, jak na gentelmana przystało.
-Dzieńdobry Isaac'u- przywitała go.- Zostawiłeś bogina w pokoju nauczycielskim.- powiedziała kładąc szkatułkę na biórko nauczyciela.
-Nie trzeba było się fatygować, właśnie miałem wysłać jakiegoś ucznia po niego.- zapewnił ją.
-A skoro już tu jestem, nie obrazisz się jak przeszukam kilka papieróiw?- zapytała.
-Ale skądże, proszę bardzo- powiedział profesor.
Rebeca obdarzyła go cudownym uśmiechem i usiadła z tyłu klasy przy szafce z dokumentami.
Profesor Lawrece właśnie przygotowywał uczniów do walki z boginem. Rebeca natychmiast przypomniała sobie słowa Mroka ,,Musisz dowiedzieć sobie jak uczniowie radzą sobie w pokonywaniu własnego strachu", udała więc że zajmuje się przeglądaniem papierów.
-Może pierw panna Stick- powiedział nauczyciel.
Przed grupę, z dumnym wyrazem twarzy wyszła dziewczyna o kasztanowych włosach. Profesor wypuścił z szkatułki bogina, który natychmiast zmienił się w gigantycznego ślimaka.
Po klasie przeszły pomruki obrzydzenia.
-Riddikulus!- wykrzyknęła a ślimak zamienił się w masę kwiatów.
Dalej przyszedł czas na Rose Weasley, stanęła przed boginem a on zamienił się w rój pszczół, który natychmiast przeszedł na całą klasę.
-Rose zrób coś!- krzyknął nauczyciel.
-Riddikulus!- każda pszczoła zmieniła się w garść kolorowego konwetii.
-Dobra, Benneth teraz ty.
Jammie wyszedł na przód, nigdy nie walczył z boginem i był ciekawy w co się zmieni.
Bogin zmienił się w postać, był to człowiek w garniturze z gładko przyczesanymi brązowymi włosami. W jednej ręcę trzymał teczkę a w drugiej telefon.
-Jestem zajęty, pracuje- mówił do komórki. -I co z tego że jest Wigilia? Mamy ważnego klijenta.
Jammie'mu chwilę zajęło zoorientowanie się że człowiek, w który zmienił się bogin to jego starsza i dorosła wersja. Już wiedział czego się bał, bał się dorosnąć.
-Ale z ciebie kretyn- odparł Jammie patrząc na swoją starszą wersje.
Klasa parsknęła śmiechem a bogin eksplodował. Profesor Winslet i Lawrece wpatrywali się w niego z zdziwieniem.
-Benneth, co to miało być?- zapytał nauczyciel.-Nie użyłeś zaklęcia?
-No nie- odparł Jammie.
-No Benneth gratulacje, dzięki tobie Gryffindor otrzymuje trzydzieści punktów. Jak to zrobiłeś?- zapytał profesor.-Co tak wogule przedstawiał twój bogin?
Klasa wpatrywała się w jego pytająco.
-Prawdopodnie boję się zostać takim snobem- powiedział żartobliwie Jammie patrząc w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał bogin.
Nauczyciel rozglądnął się po klasie po czym kontynuował dalej.
-Dzisiaj zaczniemy od bogina, kto pamięta jak brzmiało zaklęcie obezwładniające bogina?
Kilka rąk wystrzeliło w górę, ale profesor spojrzał na Jammie'go który właśnie rzucał liścik do Meridy.
-Benneth- powiedział. -Odpowiedź na moje pytanie.
Jammie popatrzył lekko zdziwiony na nauczyciela zastanawiając się o co tak właściwie zapytał.
Drzwi otorzyły się a do środka weszła profesor Rebeca Winslet, przecież miało jej nie być do środy. Włosy pozakręcała na papilotach, miała na sobie ładną bordową szatę a usta obrysowane czerwoną szminką. W klasie przez chwilę nie było słychać nic oprucz stukotu jej obcaców. Najwyraźniej wróciła do siebie, na jej ustach gościł szeroki uśmiech, w rękach niosła szkatułkę w której coś było zamknięte.
Profesor Lawrece wstał, jak na gentelmana przystało.
-Dzieńdobry Isaac'u- przywitała go.- Zostawiłeś bogina w pokoju nauczycielskim.- powiedziała kładąc szkatułkę na biórko nauczyciela.
-Nie trzeba było się fatygować, właśnie miałem wysłać jakiegoś ucznia po niego.- zapewnił ją.
-A skoro już tu jestem, nie obrazisz się jak przeszukam kilka papieróiw?- zapytała.
-Ale skądże, proszę bardzo- powiedział profesor.
Rebeca obdarzyła go cudownym uśmiechem i usiadła z tyłu klasy przy szafce z dokumentami.
Profesor Lawrece właśnie przygotowywał uczniów do walki z boginem. Rebeca natychmiast przypomniała sobie słowa Mroka ,,Musisz dowiedzieć sobie jak uczniowie radzą sobie w pokonywaniu własnego strachu", udała więc że zajmuje się przeglądaniem papierów.
-Może pierw panna Stick- powiedział nauczyciel.
Przed grupę, z dumnym wyrazem twarzy wyszła dziewczyna o kasztanowych włosach. Profesor wypuścił z szkatułki bogina, który natychmiast zmienił się w gigantycznego ślimaka.
Po klasie przeszły pomruki obrzydzenia.
-Riddikulus!- wykrzyknęła a ślimak zamienił się w masę kwiatów.
Dalej przyszedł czas na Rose Weasley, stanęła przed boginem a on zamienił się w rój pszczół, który natychmiast przeszedł na całą klasę.
-Rose zrób coś!- krzyknął nauczyciel.
-Riddikulus!- każda pszczoła zmieniła się w garść kolorowego konwetii.
-Dobra, Benneth teraz ty.
Jammie wyszedł na przód, nigdy nie walczył z boginem i był ciekawy w co się zmieni.
Bogin zmienił się w postać, był to człowiek w garniturze z gładko przyczesanymi brązowymi włosami. W jednej ręcę trzymał teczkę a w drugiej telefon.
-Jestem zajęty, pracuje- mówił do komórki. -I co z tego że jest Wigilia? Mamy ważnego klijenta.
Jammie'mu chwilę zajęło zoorientowanie się że człowiek, w który zmienił się bogin to jego starsza i dorosła wersja. Już wiedział czego się bał, bał się dorosnąć.
-Ale z ciebie kretyn- odparł Jammie patrząc na swoją starszą wersje.
Klasa parsknęła śmiechem a bogin eksplodował. Profesor Winslet i Lawrece wpatrywali się w niego z zdziwieniem.
-Benneth, co to miało być?- zapytał nauczyciel.-Nie użyłeś zaklęcia?
-No nie- odparł Jammie.
-No Benneth gratulacje, dzięki tobie Gryffindor otrzymuje trzydzieści punktów. Jak to zrobiłeś?- zapytał profesor.-Co tak wogule przedstawiał twój bogin?
Klasa wpatrywała się w jego pytająco.
-Prawdopodnie boję się zostać takim snobem- powiedział żartobliwie Jammie patrząc w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał bogin.
-Nie lubie pszczół i już! A po za tym mam na nie uczulenie- tłumaczyła Rose kiedy Albus naśmiewał się z jej bogina. -Przytkaj się już!
-Spokojnie Rose- powiedział zarzucając jej rękę na ramię.- Przecież wiesz że ja tylko tak żartuje?- uszczypnął ją w policzek.
-Och Al, przestań bo ci osobiście kark skręce- warknęła Rose próbując się uwolnić z jego uścisku.-Al! Nie możesz przestać?
-Jesteś moją ulubioną kuzynką...
-Wypracowanie z zaklęć?- przerwała mu patrząc na niego podejrzliwie.
Albus odsunął się od niej i popatrzył na nią proszącym tonem.
-Dobra- mruknęła Rose wyciągając z torby pergamin i podała go Alowi.
-Normalnie cię uwielbiam!- wykrzyknął i cmoknął ją w policzek po czym pognał w swoją stronę.
Rose samotnie doszła do pokoju wspólnego gdzie od razu powitała ją Lily.
-Rosie! McGonnagal wyraziła zgodę na bal karnawałowy- zawołała ucieszona.-A ja go organizuje!
-Świetnie, a kiedy dokładnie będzie?- powiedziała byle by Lily dała jej spokój.
-Ósmego stycznia- odparła z uśmiechem na twarzy.
-To szalenie ciekawe ale musze jeszcze zrobić wypracowanie z zaklęć- skłamała.
-Ok, dobra to pa- powiedziała Lily.
Rose zajęła miejsce przy stoliku i rozłożyła przed sobą książkę, ale nie czytała tylko czekała.
Na swoich ramionach poczuła ciepłe ręce, które natychmiast ją objeły a potem delikatny oddech na policzku.
-Czutasz transmutacje do góry nogami?- zdziwił się Jammie.
-Tak, nie wiedziałeś że ten sposób czytania bardziej pobudza szare komórki- powiedziała z uśmieszkiem Rose zamykając książkę i wsuwając ją do torby.-No chodź.
Ciągnęła go za ręke w kierunku wyjścia z pokoju wspólnego.
-To nie ja miałem cię gdzieś zaprowadzić?- zapytał Jammie.
-Teraz ja prowadzę- odparła Rose stawając na palcach i przelotnie całując go w usta po czym dalej ciągnęła go za ręke.
Dopiero gdy zeszli na pierwsze piętro Rose skręciła w stronę wielkiej sali a potem w stronę jednych z nieużywanych klas.
Jammie zdążył zobaczyć tylko na drzwiach zakurzony napis głoszący ,,Wróżbiarstwo".
To co znajdowało się w środku ani troche nie przypominało klasy. Znajdowali się po prostu na łące, niebo było ciemne, obsypane gwiazdami ale mimo tego było tu jasno jakby był słoneczny poranek.
-Wow- skomentował Jammie idąc z Rose w kierunku małego stawiku.
-Kiedyś była tu sala wróżbiarstwa, odczytywało się przyszłość z gwiazd- wytłumaczyła Rose wzkazując na sufit.
-Wow- powtórzył Jammie siadając na trawie, obok niego usiadła Rose.
-Wiesz że tą klasę stworzył były dyrektor Hogwart- powiedziała Rose.- Chociaż przed McGonnagal dyrektorem był jeszcze ktoś inny. Pouczył rok i zginął w bitwie o hogwart.
-Ty to chyba wukułaś całą historię hogwartu.
-A ty jej nie czytałeś?- zapytała na co Jammie pokręcił głową.- Ale ty jesteś mało inteligentny.
-Ja? Jestem wybitnie inteligentny- odparł Jammie.
Objął ją w tali i musnął delikatnie jej wargi, Rose popchała go przez co wylądował na trawie.
Patrzyła na niego z góry i podparła się na jego ramieniu. Jammie podniósł nieco głowę żeby dotknąć jej ust. Trwali w pocałunku nie wiedząc ile minęło czasu.
-Spokojnie Rose- powiedział zarzucając jej rękę na ramię.- Przecież wiesz że ja tylko tak żartuje?- uszczypnął ją w policzek.
-Och Al, przestań bo ci osobiście kark skręce- warknęła Rose próbując się uwolnić z jego uścisku.-Al! Nie możesz przestać?
-Jesteś moją ulubioną kuzynką...
-Wypracowanie z zaklęć?- przerwała mu patrząc na niego podejrzliwie.
Albus odsunął się od niej i popatrzył na nią proszącym tonem.
-Dobra- mruknęła Rose wyciągając z torby pergamin i podała go Alowi.
-Normalnie cię uwielbiam!- wykrzyknął i cmoknął ją w policzek po czym pognał w swoją stronę.
Rose samotnie doszła do pokoju wspólnego gdzie od razu powitała ją Lily.
-Rosie! McGonnagal wyraziła zgodę na bal karnawałowy- zawołała ucieszona.-A ja go organizuje!
-Świetnie, a kiedy dokładnie będzie?- powiedziała byle by Lily dała jej spokój.
-Ósmego stycznia- odparła z uśmiechem na twarzy.
-To szalenie ciekawe ale musze jeszcze zrobić wypracowanie z zaklęć- skłamała.
-Ok, dobra to pa- powiedziała Lily.
Rose zajęła miejsce przy stoliku i rozłożyła przed sobą książkę, ale nie czytała tylko czekała.
Na swoich ramionach poczuła ciepłe ręce, które natychmiast ją objeły a potem delikatny oddech na policzku.
-Czutasz transmutacje do góry nogami?- zdziwił się Jammie.
-Tak, nie wiedziałeś że ten sposób czytania bardziej pobudza szare komórki- powiedziała z uśmieszkiem Rose zamykając książkę i wsuwając ją do torby.-No chodź.
Ciągnęła go za ręke w kierunku wyjścia z pokoju wspólnego.
-To nie ja miałem cię gdzieś zaprowadzić?- zapytał Jammie.
-Teraz ja prowadzę- odparła Rose stawając na palcach i przelotnie całując go w usta po czym dalej ciągnęła go za ręke.
Dopiero gdy zeszli na pierwsze piętro Rose skręciła w stronę wielkiej sali a potem w stronę jednych z nieużywanych klas.
Jammie zdążył zobaczyć tylko na drzwiach zakurzony napis głoszący ,,Wróżbiarstwo".
To co znajdowało się w środku ani troche nie przypominało klasy. Znajdowali się po prostu na łące, niebo było ciemne, obsypane gwiazdami ale mimo tego było tu jasno jakby był słoneczny poranek.
-Wow- skomentował Jammie idąc z Rose w kierunku małego stawiku.
-Kiedyś była tu sala wróżbiarstwa, odczytywało się przyszłość z gwiazd- wytłumaczyła Rose wzkazując na sufit.
-Wow- powtórzył Jammie siadając na trawie, obok niego usiadła Rose.
-Wiesz że tą klasę stworzył były dyrektor Hogwart- powiedziała Rose.- Chociaż przed McGonnagal dyrektorem był jeszcze ktoś inny. Pouczył rok i zginął w bitwie o hogwart.
-Ty to chyba wukułaś całą historię hogwartu.
-A ty jej nie czytałeś?- zapytała na co Jammie pokręcił głową.- Ale ty jesteś mało inteligentny.
-Ja? Jestem wybitnie inteligentny- odparł Jammie.
Objął ją w tali i musnął delikatnie jej wargi, Rose popchała go przez co wylądował na trawie.
Patrzyła na niego z góry i podparła się na jego ramieniu. Jammie podniósł nieco głowę żeby dotknąć jej ust. Trwali w pocałunku nie wiedząc ile minęło czasu.
No! Jest rozdział! :P
Taaak, pierwsza! Super, super, super :)) Rozdział świetny, dużo akcji, i ten bogin Jamiego... ciekawe jakiego bogina będzie miał Jack :)
OdpowiedzUsuńPs więcej Ala ^^
TaaaK!!! Druga druga.Rozdziałno cóż troche krótki,ale cóz czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńUmc umc umc... jest, nareszcie!!! Awwwwwwww... jak ja uwielbiam taki urocze scenki <3 może jestem troche przewrażliwiona, jeśli chodzi o wszystkie romanse, ale co ja poradzę? Tak właśnie kończą nastolatki oglądające Disney'a. No ale mniejsza o to. Rozdział fajny, podobał mi się, ale ja też jestem ciekawa, jakiego bogina miałby Jack... albo Czkawka <3 hahaha, dobra to ja kończę i życzę weny
OdpowiedzUsuńXxx
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńMnie też interesuje bogin Jack'a! Wyjawisz w następnym rozdziale?
Ciekawi mnie sposób pozbywania się bogina według Jammy'ego.
Weny!!