No w końcu udało mi się skączyć rozdział. Na pewno dowiedziecie się w nim kim jest Rebeca Winslet, nasza kochana nauczycielka transmutacji, no i oczywiscie sprawdzą się wasze podejrzenia co do jej prawdziwej tożsamości.
Jack obudził się dosyć wcześnie, spał na siedziąco a w jego pierś była wtulona Merida, która spała jak zabita.
Jack natychmiast przypomniał sobie sytuacje ze wczoraj. Powoli zaczynał być na siebie zły, co innego całować się z Meridą gdy jest trzeźwa, a co innego z porządnie upitą. Swoją drogą nawet to dobrze że prawdopodobnie nie będzie pamiętała tego zdażenia.
Wstał powoli żeby jej nie obudzić, wziął do ręki swój kij i wyszedł z pokoju wspólnego.
-Mer!-ktoś próbował ją obudzić ale nieskutecznie.
Strasznie bolała ją głowa i nie miała ochoty nawet otworzyć oczu.
-Ty alkocholiku! Wstawaj!
Obróciła się na plecy i uchyliła lekko powieki. Zobaczyła Jammie'go ubranego w szatę od quiditcha, miał rozwiane włosy i zaróżowiałe policzki co świadczyło że wrócił z treningu.
-Pamiętasz jeszcze coś pijaczyno?
Merida zastanowiła się, pamiętała tylko przebłyski, rozmowa z profesorami, impreza u ślizgonów i... tyle.
-Masz za godzinę lekcje- powiedział Jammie.
-Dzisiaj sobie odpuszczę- odparła podnosząc się powoli z sofy.-Idę spać- odparła sunąc nogami w stronę swojego dormitorium.
-O nie!- krzyknął.- Umyć się, przebrać i wio na lekcje! Trzeba wiedzieć że szkodzkiej nie pije się jak soczku.
Merida przeklnęła go w myślach i weszła po schodach na górę. Zjawiła się na pierwszej lekcji, eliksirów wtedy gdy profesor wpuszczał uczniów do klasy.
Slugorn miał tak dużo na głowie w związku z balangą u ślizgonów że nawet nie zadał im pracy na lekcje. Przez całą lekcje robił kazanie swoim podopiecznym. Po tym wszystkim ślizgonom odjęto dwieście punktów a Scorpius Malfoy został zawieszony na dwa miesiące.
-Merida, nie umknęło mojej uwadze że się zaczesałaś- zażartowała Roszpunka.
Merida przejechała palcami po swoich związanych w koński ogon włosach.
-Swoją drogą myśle że tak ci ładniej- powiedziała Rose siedząca przed nimi.
Razem z swoją przyjaciółką, Yvone robiły sobie lakierem wzorki na paznokciach.
-Za ile koniec?- zapytał Jammie siedzący na ławce i czytający mugolski komiks.
-Pół godziny, akurat skączysz czytać- odparła Yvone.
-Już kończę czytać- powiedział Jammie.
-To poczytaj to- odparła Rose kładąc przed niego magazyn Czarownicy.
-Jak pozbyć się naskórków?-zdziwił się Jammie czytając jeden artykuł.- Swoją drogą i tak to ciekawsze niż kazanie Slugorna.- powiedział zaczynając czytać.
-Jammie'mu odbiło- skomentowała Merida kreśląc kółka na kawałku pergaminu.
-Iron man?- zdziwiła się Roszpunka biorąc komiks Jammie'go.- Co to jest?
-Kobieto to jeden z najsławniejszych komiksów- powiedział Jammie.
-Ja go niekojarze- powiedziała Rose.
-Ja też- odezwała się Merida.
-Ja tym bardziej- odparła się Merida.
-Baby- skomentował Jammie.
-Gramy za dwa tygodnie mecz z ślizgonami- powiedziała Rose.
-Co tak szybko?- zapytał Jammie.
-Podobno od listopada mają być straszne burze a McGonnagal chce żeby grać póki jest ładna pogoda- wytłumaczyła Rose.
-Idcie już, mam dość lekcji- powiedział zdenerwowany Slugorn zatrzaskując szafkę.
Wyszli z ulgą z klasy.
-Merida co teraz mamy?- zapytał Jammie.
-Okienko, idę zjeść kanapkę z masłem orzechowym- powiedziała oddalając się.
Jack natychmiast przypomniał sobie sytuacje ze wczoraj. Powoli zaczynał być na siebie zły, co innego całować się z Meridą gdy jest trzeźwa, a co innego z porządnie upitą. Swoją drogą nawet to dobrze że prawdopodobnie nie będzie pamiętała tego zdażenia.
Wstał powoli żeby jej nie obudzić, wziął do ręki swój kij i wyszedł z pokoju wspólnego.
-Mer!-ktoś próbował ją obudzić ale nieskutecznie.
Strasznie bolała ją głowa i nie miała ochoty nawet otworzyć oczu.
-Ty alkocholiku! Wstawaj!
Obróciła się na plecy i uchyliła lekko powieki. Zobaczyła Jammie'go ubranego w szatę od quiditcha, miał rozwiane włosy i zaróżowiałe policzki co świadczyło że wrócił z treningu.
-Pamiętasz jeszcze coś pijaczyno?
Merida zastanowiła się, pamiętała tylko przebłyski, rozmowa z profesorami, impreza u ślizgonów i... tyle.
-Masz za godzinę lekcje- powiedział Jammie.
-Dzisiaj sobie odpuszczę- odparła podnosząc się powoli z sofy.-Idę spać- odparła sunąc nogami w stronę swojego dormitorium.
-O nie!- krzyknął.- Umyć się, przebrać i wio na lekcje! Trzeba wiedzieć że szkodzkiej nie pije się jak soczku.
Merida przeklnęła go w myślach i weszła po schodach na górę. Zjawiła się na pierwszej lekcji, eliksirów wtedy gdy profesor wpuszczał uczniów do klasy.
Slugorn miał tak dużo na głowie w związku z balangą u ślizgonów że nawet nie zadał im pracy na lekcje. Przez całą lekcje robił kazanie swoim podopiecznym. Po tym wszystkim ślizgonom odjęto dwieście punktów a Scorpius Malfoy został zawieszony na dwa miesiące.
-Merida, nie umknęło mojej uwadze że się zaczesałaś- zażartowała Roszpunka.
Merida przejechała palcami po swoich związanych w koński ogon włosach.
-Swoją drogą myśle że tak ci ładniej- powiedziała Rose siedząca przed nimi.
Razem z swoją przyjaciółką, Yvone robiły sobie lakierem wzorki na paznokciach.
-Za ile koniec?- zapytał Jammie siedzący na ławce i czytający mugolski komiks.
-Pół godziny, akurat skączysz czytać- odparła Yvone.
-Już kończę czytać- powiedział Jammie.
-To poczytaj to- odparła Rose kładąc przed niego magazyn Czarownicy.
-Jak pozbyć się naskórków?-zdziwił się Jammie czytając jeden artykuł.- Swoją drogą i tak to ciekawsze niż kazanie Slugorna.- powiedział zaczynając czytać.
-Jammie'mu odbiło- skomentowała Merida kreśląc kółka na kawałku pergaminu.
-Iron man?- zdziwiła się Roszpunka biorąc komiks Jammie'go.- Co to jest?
-Kobieto to jeden z najsławniejszych komiksów- powiedział Jammie.
-Ja go niekojarze- powiedziała Rose.
-Ja też- odezwała się Merida.
-Ja tym bardziej- odparła się Merida.
-Baby- skomentował Jammie.
-Gramy za dwa tygodnie mecz z ślizgonami- powiedziała Rose.
-Co tak szybko?- zapytał Jammie.
-Podobno od listopada mają być straszne burze a McGonnagal chce żeby grać póki jest ładna pogoda- wytłumaczyła Rose.
-Idcie już, mam dość lekcji- powiedział zdenerwowany Slugorn zatrzaskując szafkę.
Wyszli z ulgą z klasy.
-Merida co teraz mamy?- zapytał Jammie.
-Okienko, idę zjeść kanapkę z masłem orzechowym- powiedziała oddalając się.
Jedyny plus dla Jack'a tego że miał fatalne oceny z sum jest taki że miał o wiele mniej lekcji. Na przykład dzisiaj jego zajęcia zaczynały się dopiero o jedynastej.
Szedł do wielkiej sali udeżając rytmicznie w posadzkę swoim kijem. W sali było niedużo osób, więc nie trudno było mu dostrzeć Meride zjadającą kanapkę z masłem orzechowym. Tak jak wczoraj włosy miała związane w koński ogon, musiał przyznać że tak wyglądała lepiej.
-Hej- powiedział Jack dosiadając się obok niej.
Obróciła się w jego stronę z pełną buzią.
-Chciałem przeprosić- próbował to powiedzieć poważnie ale Merida za bardzo go śmieszyła.
Miętoliła powoli kanapkę a policzek miała ubrudzony masłem orzechowym.
-T mak herio?- zdziwiła się.
-Nie rozumiem.
Poczekał aż połknie to ma w buzi i dopiero wtedy powtórzyła.
-Ty tak serio?
-No tak, nie powiniem tego mówić- powiedział Jack.
-Zgoda?- spytała Merida wyciągając do niego dłoń zaciśniętą w pięść.
-Zgoda- potwierdził przybijając jej żółwika.
Szedł do wielkiej sali udeżając rytmicznie w posadzkę swoim kijem. W sali było niedużo osób, więc nie trudno było mu dostrzeć Meride zjadającą kanapkę z masłem orzechowym. Tak jak wczoraj włosy miała związane w koński ogon, musiał przyznać że tak wyglądała lepiej.
-Hej- powiedział Jack dosiadając się obok niej.
Obróciła się w jego stronę z pełną buzią.
-Chciałem przeprosić- próbował to powiedzieć poważnie ale Merida za bardzo go śmieszyła.
Miętoliła powoli kanapkę a policzek miała ubrudzony masłem orzechowym.
-T mak herio?- zdziwiła się.
-Nie rozumiem.
Poczekał aż połknie to ma w buzi i dopiero wtedy powtórzyła.
-Ty tak serio?
-No tak, nie powiniem tego mówić- powiedział Jack.
-Zgoda?- spytała Merida wyciągając do niego dłoń zaciśniętą w pięść.
-Zgoda- potwierdził przybijając jej żółwika.
Rebeca spacerowała w jedną i drugą wzdłuż swojej sypialni. Oparła głowe o dużą szafę, próbując wyrównać oddech. Zaczęła nucić pod nosem szybką melodię, jakby to pozwoliło jej się uspokoić.
Była nikim, osobą którą zastąpił jakiś małolata z o wiele słabszą mocą niż jej.
Walnęła pięścią w szafę. Pokryła się grubym lodem. Jej oddech natychmiast przyśpieszył co zmusiło ją do siadnięcia na dywanie.
Zamknęła oczy i podwinęła kolana pod brodę. Chwilę to trwało, podniosła się powoli przygładzając swoje jasne włosy.
Uniosła przed siebie jedną rękę i delikatnie wykonała nią kółko w powietrzu.
Przed nią powoli zmaterializował się nieduży bałwan z śniegu. Uśmiechnął się wyciągając w jej stronę patyczkowe rączki.
-Elsunia?- zapytał.- Wymłodniałaś.
-Hej Olaf- przywitała się, kucnęła aby patrzeć prosto w jego czarne oczka.
-Co się stało?- zapytał.-Gdzie Anna?
-Jej...- tu urwała nie wiedząc co powiedzieć.- Nie ma.
-Aha, to jak przyjdzie to pogadamy- stwierdził bałwanek.
Elsie oczy zapełniły się łzami, obejmnęła go czując jego patyczkowe ręce na szyi.
-Kocham cię Olaf- szepnęła.- Jesteś moim jedynym przyjacielem.
-Kocham cię z mojego całego zimnego serduszka- odpowiedział Olaf.-Dlaczego płaczesz?
-Bo cię widzę- odpowiedziała.
-Nie lubisz mnie? Dlatego płaczesz?
-Płacze z szczęścia Olaf, z szczęścia że cie widzę- powiedziała ocierając łzy z policzków, i jeszcze raz przytuliła bałwanka.
Była nikim, osobą którą zastąpił jakiś małolata z o wiele słabszą mocą niż jej.
Walnęła pięścią w szafę. Pokryła się grubym lodem. Jej oddech natychmiast przyśpieszył co zmusiło ją do siadnięcia na dywanie.
Zamknęła oczy i podwinęła kolana pod brodę. Chwilę to trwało, podniosła się powoli przygładzając swoje jasne włosy.
Uniosła przed siebie jedną rękę i delikatnie wykonała nią kółko w powietrzu.
Przed nią powoli zmaterializował się nieduży bałwan z śniegu. Uśmiechnął się wyciągając w jej stronę patyczkowe rączki.
-Elsunia?- zapytał.- Wymłodniałaś.
-Hej Olaf- przywitała się, kucnęła aby patrzeć prosto w jego czarne oczka.
-Co się stało?- zapytał.-Gdzie Anna?
-Jej...- tu urwała nie wiedząc co powiedzieć.- Nie ma.
-Aha, to jak przyjdzie to pogadamy- stwierdził bałwanek.
Elsie oczy zapełniły się łzami, obejmnęła go czując jego patyczkowe ręce na szyi.
-Kocham cię Olaf- szepnęła.- Jesteś moim jedynym przyjacielem.
-Kocham cię z mojego całego zimnego serduszka- odpowiedział Olaf.-Dlaczego płaczesz?
-Bo cię widzę- odpowiedziała.
-Nie lubisz mnie? Dlatego płaczesz?
-Płacze z szczęścia Olaf, z szczęścia że cie widzę- powiedziała ocierając łzy z policzków, i jeszcze raz przytuliła bałwanka.
Czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńCzekam ! :D A rozdział mega. Tylko trochę nie lubię Jacka i Meridy jako pary :)
OdpowiedzUsuńBoże, ryczę ;^; urocza ta końcówka i prawie się popłakałam na korytarzu w szkole jak Olafek powiedział, że jak przyjdzie Anna, to pogadają, a ona nie żyje!!! D: Bo nie żyje, co nie? A jak w którymś roździale, będzie wiecej Olafa, to cię uściskam (tylko najpierw będę musiała wytrzasnąć od kogoś twój adres XD)
OdpowiedzUsuńNo to weny i niech moc księżyca i patelni Puzie będzie z tobą.
Dziękuje, nie wiedziałam że aż tak rozdział się spodoba :)
UsuńKocham Olafa!!!!
OdpowiedzUsuńWspaniała końcówka!!!!!!!!!
I tradycyjnie nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
Ale słodziasna końcówka.Super rozdział szkoda,że Merida nie pamięta co sie stało mam nadzieje,że sobie przypomni.Weny życzę!
OdpowiedzUsuń